22. RED SHOES

do 22 ff — kopia

23 września, Warszawa…

Michael nie odezwał się do Juli od ostatniego, dość niefortunnego spotkania. Nie pojawiał się także w klubie w którym pracuje dziewczyna… Jedynie Teodora próbowała nieudolnie wyjaśnić zachowanie mężczyzny, a zarazem przeprosić za to. Starsza kobieta czuła się winna więc nachodziła dziewczynę jeszcze częściej niż do tej pory, przynosząc jej babeczki czy też zapraszając na wspólną herbatę… Julia czuła się osaczona, nie zważając na konsekwencje opowiedziała ze szczegółami historię ich znajomości, o jej uczuciu względem mężczyzny oraz o licznych zdradach… skrzętnie pominęła jedynie wątek z ciążą Jadzi… Od tej rozmowy relacje między kobietą, a Julią osłabły, starały się nie wchodzić sobie w drogę. Dziewczynie było to na rękę ponieważ uczucie do Michaela z każdym dniem gasło coraz bardziej, a romans z Fabianem przybierał na znaczeniu. Spotykali się codziennie. Był on pierwszym mężczyzną, po Pablo, z którym kontynuowała ochoczo znajomość. Potrzebowała tego, chciała czuć i wiedzieć, że ma coś stabilnego i nie jest szmatą, którą wyrzuci ktoś po jednej nocy… Nareszcie odzyskała pewność siebie, ale i mroczna strona niepokornej duszy dawała o sobie znać…

Był wczesny poranek. Rafał jak zwykle podpalił papierosa zanim ruszył do pracy. Oparł się o ścianę, prowadzącą do wejścia na klatkę schodową, wyłożoną tanimi, spółdzielczymi kaflami. Zaciągnął się szlugiem i obserwował budzące się do życia osiedle. Podczas swoich rozkminek zauważył nadjeżdżający drogi, markowy, nowszy wóz typu Mercedes. Wytężył wzrok chcąc zobaczyć kierowcę owego samochodu. W tym zauważył bardzo znaną mu twarz, to była Julia. Siedziała na miejscu kierowcy, bardzo rozbawiona rozmową z pasażerem. Mężczyzna, z którym przyjechała dziewczyna, pospiesznie wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi podając rękę. Julia z majestatyczną gracją wysiadła. Wyprężyła się dumnie odgarniając włosy z wyraźną nonszalancją.

Rafał obserwował z zainteresowaniem mężczyznę. Poznał go bez problemu i nie mógł uwierzyć w to, co właśnie ujrzał. Para żegnała się z niekrytą czułością, całując się namiętnie. wyglądali na bardzo w sobie zakochanych. Blondyn nie mógł znieść tego widoku. Potrząsnął gwałtownie głową jakby chciał się otrzeźwić i wszedł do klatki. Bezsilnie usiadł na schodach i czekał na brunetkę, musiał z nią porozmawiać. Po dłuższej chwili ujrzał ją wchodzącą do środka.

– Rafciu, jak miło cię widzieć – zaćwierkała dziewczyna. Była cała w skowronkach. Wyciągnęła ręce w kierunku mężczyzny chcąc się przytulić lecz on uniósł dłoń wyraźnie chcąc zaprotestować. Julia stanęła lekko zaskoczona jego reakcją. – Coś się stało? – zapytała patrząc się na przyjaciela.

– Sama sobie na to odpowiedz – prychnął podnosząc się z miejsca.

– Ale ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi – potrząsnęła głową.

– Myślałem, że Jadzia jest twoją przyjaciółką…

– Jest – potwierdziła.

– A znasz jedną z najważniejszych zasad przyjaźni? – Podszedł do brunetki i spojrzał się jej w oczy.

– Niby jaką? – Przewróciła oczami.

– Przyjaciele nie odbijają sobie partnerów ani nie pieprzą się z byłymi przyjaciela – wycelował w nią wskazujący palec.

– Że co? – Parsknęła z irytacją.

– Spotykasz się z Fabianem – oznajmił.

– No i co z tego – wzruszyła ramionami.

– To były Jadzi…

– No właśnie. Dobrze to ująłeś … były – zaakcentowała z ironią ostatnie słowo.

– Ona o tym wie, że z nim się spotykasz? – Spytał się ostrym tonem.

– A czy ja muszę się komukolwiek tłumaczyć? – Oburzyła się- Dorosła jestem – zauważyła zadzierając głowę.

– Dorosła – powtórzył kpiąco. – Zachowujesz się jak dziecinna nastolatka, która chce udowodnić rodzicom, że straci dziewictwo przed ukończeniem gimnazjum – dodał z przekąsem.

– A może ja po prostu jestem szczęśliwa? Chyba mam prawo do tego – rozłożyła teatralnie ręce. – Należy mi coś się w końcu od życia! Wiecznie tylko krytyka mojej osoby, jakby cały świat był idealny, a wy wszyscy święci! – Zaczęła się wydzierać.

– Wiesz jak to się nazywa? Zwykłe kurestwo – syknął.

– Jesteś zazdrosny… – roześmiała się wrednie. – Chciałbyś abym cię całowała, pieściła twoje ciało – podeszła do Rafała i szepcząc do ucha kusząco zjechała w dół palcem wzdłuż jego koszuli.

– Przestań. Jesteś żałosna – odepchnął ją.

– Jesteś nienormalny – zirytowała się.

– Może i jestem nienormalny, ale na to są pastylki. Natomiast ty masz o wiele gorzej. Na bycie suką nie ma ratunku. Z tym się trzeba urodzić i umrzeć – huknął jej to z pogardą prosto w twarz, wyminął dziewczynę i opuścił budynek trzaskając za sobą drzwiami.

Julia zacisnęła powieki. Nie mogła pozwolić sobie na łzy, one oznaczają słabość. A ona ma być silna w końcu ma dla kogo.

~*~*~

Dortmund, godzina 15:00…

– Jimmy? – Stefania zdziwiona stanęła w progu, nie spodziewała się gości, a już tym bardziej jego.

– Cześć … – uśmiechnął się i niespodziewanie musnął przeciągłe kącik ust kobiety.

– Co ty tu robisz? – Odwróciła twarz w bok.

– Jest weekend, pomyślałem, że możemy go spędzić razem… tak rodzinie – pogładził ją czule po policzku.

– Oczywiście, powinieneś go spędzić rodzinnie. Masz trójkę dzieci i żonę – odtrąciła jego rękę i weszła do przedpokoju.

– Oj czepiasz się słówek – machnął dłonią i również wszedł do środka. – Niedługo zaczyna się gorący okres… promocja dvd, wywiady, potem promocja nowej trasy koncertowej… Chcę jeszcze trochę czasu spędzić z Adele. Czy to tak wiele? – Zapytał wchodząc do kuchni.

– Cieszę się, że wasz powrót się udał – wymusiła uśmiech, podeszła do blatu kuchennego i włączyła ekspres do kawy.

– Taaa… – odparł beznamiętnie drapiąc się palcem bo zarośniętej brodzie.

– Nie zbyt optymistycznie podchodzisz do tego. A może się mylę? – Stefania spojrzała na mężczyznę badawczo.

– Sam w sumie nie wiem – Jimmy zasępił się na chwilę. – Kiedyś było to normą: pełne hale, ciągłe wywiady, histerie nastolatek, Paparazzi pod domami… Tak bardzo chciałem wyrwać się z tego zasranego świata. A teraz muszę wrócić tam i wyrwać trochę grosza by zapewnić mojej rodzinie normalny byt – prychnął jakby lekko zawstydzony.

– Ludzie was kochają do tej pory. Taki powrót raczej powinien wam wyjść na dobre, przynajmniej ja tak uważam – postawiła przed nim filiżankę z kawą i usiadła naprzeciw niego.

– Odwykłem od tego parcia medialnego… Czuję się jak kretyn – podrapał się za uchem nie patrząc na kobietę.

– Nie jesteś kretynem. Doskonale wiesz, że wszystko będzie dobrze – pogładziła go po dłoni.

– Jestem kretynem i nieudacznikiem życiowym – uśmiechnął się smutno. – Gdyby było inaczej to żyłbym teraz z kobietą, którą naprawdę kocham – przejechał kciukiem po jej smukłych palcach.

– Masz wspaniałą rodzinę. Doceń to – szepnęła wyrywając palce z jego uścisku. – To kiedy wyjeżdżasz? – Próbowała zachować neutralny ton.

– Za około trzy tygodnie – odparł.

– To dlaczego zachowujesz się tak jakbyś już teraz był przepracowany – obrzuciła go kpiącym spojrzeniem.

– Bo tak jest – łypnął na nią wzrokiem. – Od poniedziałku jestem zamknięty w studiu – dodał.

– Ooo… solowa płyta – kiwnęła głową z respektem.

– Taaa… nie moja – mruknął.

– Więc kogo? – Zainteresowała się.

– Marnotrawny brat przyszedł w łaski – wymamrotał.

– Paddy? – Zdziwiła się.

– Wiesz… jak zobowiązania ma się w dupie to trzeba się ratować na wszelkie sposoby.

– Aż tak źle? – Dopytywała się kobieta.

– Siedem piosenek w dwa tygodnie… nie ma tekstu, nie ma melodii, nawet nie ma pomysłu … a gdzie tu mowa o nagraniu demo – machnął lekceważąco dłonią.

– A co jeżeli się nie uda w tym czasie? – Spytała popijając już zimnawą kawę.

– Nie wiem… Pewnie będzie płacić karę – wzruszył obojętnie ramionami.

– Kiepsko… – westchnęła.

– Przecież mu pomogę … – urwał słysząc muzykę z pokoju na piętrze.

[…]

When you come around, you pretend that you don’t see me.
Would you know that I do need you,
Keeping me away.
I’m so hungry for your love
You need shows in the shadows that you leave.
I’m so afraid, you don’t seem to care.

[…]

– Czy ona nie może czegoś innego słuchać? – Zachrypiał wściekle.

– Daj jej spokój… nie będę jej bronić słuchać ojca – przewróciła oczami.

– Super… – poczerwieniał ze złości.

– Adele ma prawo decydować w sprawach, które jej dotyczą – wyjaśniła Jimmy’emu.

– A jeżeli będzie chciała nawiązać kontakt z tatusiem? – Zapytał sarkastycznie.

– To jej umożliwię spotkanie – odparła patrząc się mu w oczy.

– I to byłby twój największy błąd – stwierdził zadufanie.

– Oj daruj sobie – prychnęła. – Aktualne jest to, że zabierasz Adele na noc? – Spytała się o cokolwiek by tylko zmienić temat.

– Przecież wiesz, że zawsze chętnie spędzę z nią czas – skomentował. – Nie wiem czy to odpowiedni pomysł aby iść wyłącznie z moją siostrą do klubu – skrzywił się.

– Mój drogi, przypominam ci, że już dawno jestem dużą dziewczynką i niczego się nie boję – wycmokała mu ironicznie do ucha.

– A co na siebie narzucisz? – Jego ton przybrał całkowicie innej nuty, uśmiechnął się pod nosem.

– Mała czarna i czerwone, wysokie szpilki – odpowiedziała nie kryjąc satysfakcji.

– Chyba żartujesz! – Zakaszlał nerwowo.

– Wcale, że nie… – wyszczerzyła się perfidnie.

– Idziesz na podryw, czy na spotkanie z moją siostrą? – Żachnął ze złości.

– Jedno nie wyklucza drugiego – uniosła znacząco brew.

– Baleriny załóż, będzie wygodniej – odchrząknął głośno.

– Nie po to kupowałam nowe szpilki by ich nie nosić – wytknęła mu język.

– To o której mam być po Adele? – Podrapał się po czole.

– W sumie możesz od razu ją zabrać. Powinna być gotowa. Zaraz ją zawołam… Adele! – Krzyknęła w kierunku piętra.

– Słucham mamo! – Dziewczynka odkrzyknęła po chwili. Jak zawsze siedziała na schodach, na samej górze, i przysłuchiwała się rozmowie dorosłych.

– Jesteś spakowana? Jimmy czeka na dole! – Kobieta nieświadoma nadal krzyczała do córki.

– Tak! Już idę… – zawołała do matki. Weszła do pokoju po swój plecak. Spojrzała się ma biurko, na którym leżała okładka płyty „iD”. Wzięła ją do ręki, zamyśliła się na moment. Słyszała co Jimmy mówił o kłopotach jej ojca. Nie chciała by miał więcej nieprzyjemności niż jest to konieczne. Intensywnie myślała co mogłaby zrobić w tej sytuacji. Nagle uśmiechnęła się i uderzyła tryumfalnie papierem w swoją otwartą dłoń. Wpadła na pomysł.

– Nie zginiesz przy mnie tatku – powiedziała patrząc się dumnie w swoje odbicie w lustrze.

~*~*~

Dortmund, po godzinie 22:00…

Siedział w klubie przy stoliku z Manuelą, która po raz już chyba setny truła mu głowę o jego zobowiązaniach wynikających z podpisania umowy z wytwórnią.

– Kurwa Paddy! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Uderzyła go pięścią w ramię.

– Ałć! Co mnie ciągle bijesz? – Skrzywił się masując drugą dłonią obolałe miejsce po piąstce kobiety. – Słyszę!

– Ma być siedem pozycji! Czy ty masz cokolwiek wymyślone co by można było połączyć i stworzyć coś z niczego? – Dopytywała się menadżerka.

– No nie bardzo – Przyznał ze skwaszoną miną. – Nie miałem do tego głowy – dodał przepraszającym tonem.

– Jak ja ci przywalę to cię fani pomylą z Quasimodo – walnęła go otwartą dłonią w czoło. – Głowy do obowiązków nie masz, ale dupa do ruchania zawsze w gotowości…

– Kurwa, a idź ty brutalu. Dręczenie to twój fetysz? – Zapiszczał boleśnie. – Czuję się molestowany – stwierdził ironicznie.

– Ty byś chciał być z molestowany przeze mnie – zaśmiała się kpiąco. – Ja takie cipki jak ty to nie molestuję, tylko gwałcę bo nie ogarnięcie nawet tematu – zadrwiła przechylając na raz szklankę z drinkiem.

– A to ma być groźba czy zachęta? – Wyszczerzył się idiotycznie.

– Uwierz mi kochaniutki, że nie chciałbyś tego przeżyć bo potem co najwyżej z Michaela Patricka stałbyś się Michaliną Patricią… Nie dla dziecka scena – obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.

– Ty się ciągle mnie o coś czepiasz – oburzył się.

– Przestanę jak dostanę demo ze wszystkimi piosenkami – syknęła.

– Oj przestań już! Skoro mówię, że zdążę to tak będzie. A teraz daj człowiekowi żyć. Weekend w końcu jest! – Wyprostował się na krześle i z założonymi rękoma za głową obserwował grupki osób bawiących się w klubie. Wędrował wzrokiem bez konkretnego celu. Zatrzymał się na blondynce siedzącej przy sąsiednim stoliku, zdawała się być dziwnie znajoma. Zamrugał kilka razy z niedowierzaniem. – O w mordę – powiedział strącając niechcący szklankę ze swojego stolika.

– Ogarnij się chłopie – fuknęła Manuela.

– Patrz! Widzisz blondynkę przed nami? – Wskazał palcem w stronę kobiety.

– No i? – Współtowarzyszka nie podzielała jego entuzjazmu.

– To Stefania, moja żona – wyjaśnił. – To znaczy była – doprecyzował wypowiedź.

– Niezbyt mnie to obchodzi – podsumowała.

Z głośników Adele zaczęła drzeć się ze swoimi miłosnymi rozkminkami, które wpasowały się w tematykę jego aktualnych rozmyślań.

[…]

Hello, can you hear me
I’m in California dreaming about who we used to be
When we were younger and free
I’ve forgotten how it felt before the world fell at our feet

There’s such a difference between us
And a million miles

[…]

Wpatrywał się w nią z tęsknotą, wzrokiem chłonął każdy detal jej twarzy, sylwetki… W danym momencie przeżywał największe męczarnie świata, a pomimo tego chciał więcej… Stefania zdawała się być taka beztroska jak przed laty, gdy on zakochał się w niej jak wariat. Uśmiechnął się czule na te wspomnienia, dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że ona patrzy się na niego nie kryjąc zażenowania.

– O cholera! O ja pierdolę! – Zaczął głośno kląć i szamotać się na krześle.

– A co ci teraz odpierdoliło? – Manuela skrzywiła się widząc zachowanie mężczyzny.

– Ona mnie widziała. Wie, że tu jestem, a skoro mnie widziała to i ciebie – zgarbił się i zasłonił się rękoma.

– No i w czym masz znowu problem? – Prychnęła.

– Uzna mnie za dziwkarza – zachowywał się jak nastolatek, który podkochuje się potajemnie w koleżance z klasy.

– A ja myślałam, że ty o tym doskonale wiesz – parsknęła ironicznie. – Jak tak się bardzo boisz o swoją reputację to cię mój drogi o-pu-szczam – wstała z krzesła, zabrała swoją szklankę i nadąsana oddaliła się.

Było mu to na rękę. Siedział w milczeniu i z ukosa zerkał na swoją miłość.

Stefania nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się bardzo niekomfortowo i najchętniej to uciekłaby do domu. Nerwowo odgarnęła włosy do tyłu.

– Będę się zbierać – odchrząknęła.

– Chyba żartujesz? – Wykpiła ją Barby.

– Nie mam zamiaru obracać się ciągle w towarzystwie twoich braci… To już jest wkurzające jak nie jeden, to drugi – mruknęła zdegustowana.

– Ooo to tym bardziej nie puszczę cię nigdzie – zaśmiała się przyjaciółka – Napij się i pokaż co stracił i przypomnij mu jak szybko potrafisz owinąć faceta wokół swego palca – uśmiechnęła się żmijowato. Doskonale wiedziała o kim mowa.

– Chyba upadłaś na głowę – potrząsnęła głową.

– Alkohol ci pomoże – poklepała ją po ramieniu i podsuwając kolejnego mocnego drinka.

Po kilku kolejkach kobiety się rozluźniły, a humor się im wyostrzył.

– No mówię ci poderwij jego – Barby zanosiła się od śmiechu

– O nie! Nie ma mowy – zaprotestowała rozbawiona Stefania.

– Ooo cześć Paddy!!! – Barby z największą satysfakcją odwróciła się do tylu i głośno zawołała do brata, który po raz kolejny z wrażenia stłukł szklankę.

– Jesteś niepoważna – puknęła się w czoło.

– Ja nigdy normalna nie byłam przecież wiesz, a i tak mnie kochasz – Barby rzuciła się na szyję przyjaciółce rozbawiona. – Oooo ten, ten przy barze jest zajebisty – zauważyła bekając głośno.

– Obstawiam, że to prawnik albo agent nieruchomości – zadrwiła Stefania taksujący nieznajomego szatyna.

– Ja bym wolała nauczyciela – Barby uśmiechnęła się pod nosem. – Oj taka godzina wychowawcza byłaby bardzo, bardzo ciekawa… – dorzuciła bawiąc się kosmykiem swoich włosów. – A zresztą… Czekaj tu na mnie – dodała wstając z miejsca. Podeszła do mężczyzny z którym zaczęła od razu rozmawiać. Stefania spuściła głowę gdy Barby wskazała na nią. Szatyn uśmiechnął się i podeszli razem do kobiety.

– Cześć jestem Karsten. Podobno szukasz korepetytora dla córki – uśmiechnął się wyciągając rękę na przywitanie.

– Ja? To znaczy tak, rozważałam to – wymusiła uśmiech. Miała ochotę przywalić Barby w jej perfekcyjne, sztuczne zęby.

– To potem sobie ustalicie… Dosiądź się do nas – Barby chwyciła mężczyznę za ramiona i posadziła go na krzesło między nią, a Stefanią. Początkowo rozmowa nie kleiła zbytnio. Jednak nieznajomy z każdym kolejnym drinkiem stawał się bardziej znajomy, taki, że aż miły.

– Zatańczysz? – Zapytał się blondynki przejeżdżając palcem po jej smukłej dłoni. – Chyba, że twój facet miałby coś przeciwko – dodał nie kryjąc sarkazmu.

– Nie, jestem – zerknęła w stronę stolika przy którym siedział Paddy, przyglądał się tej scenie spod byka. Kobieta miała sporą satysfakcję widząc to – aktualnie jestem wolnym ptaszkiem – uśmiechnęła się słodko do szatyna.

– To bardzo mi odpowiada – odwzajemnił uśmiech. Złapał ją w pas i udali się na parkiet.

Paddy nie mógł doczekać się kiedy Alan Walker zamknie swój dziób z jego beznadziejnym Faded. Nie mógł znieść widoku obcego faceta tulącego się do jego żony, no i co, że byłej ale zawsze żony. Nerwowo przeczesał palcami włosy, wstał i bez zastanowienia poszedł w kierunku tańczącej pary. Odczekał do ostatnich sekund piosenki, gdy usłyszał pierwsze nuty kolejnego, wolnego, utworu musiał wkroczyć do akcji

– Pozwolisz, że tym razem to ja będę twoim partnerem – Paddy wepchnął się pomiędzy dwojga.

– Hej gościu, trochę kultury – oburzył się szatyn.

– Spokojnie Karsten, znam go – Stefania zastawiała bokiem Paddy’ego.

– Czyżby? – Lekko podniósł głos.

– Tak się składa, że to moja żona – Paddy stanął twarzą w twarz z mężczyzną.

– Zdecyduj się kobieto, a nie, że robisz z ludzi debili – szatyn pierwszy odpuścił. Rozłożył ręce zszokowany i odszedł wkurzony.

– Nie masz prawa… – Stefania chciała wygarnąć Paddy’emu co o tym myśli, ale jej szybko przerwał.

– Ciii… – szepnął przytykając palec do jej ust. – Pozwólmy sobie na reset. Bez wypominania swoich błędów. Po prostu cieszmy się chwilą – objął kobietę w talii. Tak bardzo za nią tęsknił, tyle razy pragnął mieć ją blisko siebie chociaż przez moment. Od emocji drżał, miał wrażenie, że jest jak galareta. Serce biło mu mocno i boleśnie. Bał się, że zostanie odtrącony. Kobieta odchyliła na chwilę głowę do tylu jakby chciała poukładać sobie swoje myśli.

– Steff, nie proszę ciebie byś do mnie wróciła… Chcę spędzić z tobą miło czas, od tak po prostu – chwycił jej podbródek. Skinęła tylko głową i zarzuciła ręce na jego szyję. Dała ponieść się atmosferze jaką wytworzyła piosenka

[…]

I’ll be your dream
I’ll be your wish
I’ll be your fantasy
I’ll be your hope
I’ll be your love
Be everything that you need
I’ll love you more with every breath
Truly, madly, deeply do

I wanna stand with you on a mountain
I wanna bathe with you in the sea
I want to lay like this forever
Until the sky falls down on me

[…]

Rozmawiali o wszystkim: o muzyce, książkach, filmach i tym co można było podciągnąć pod neutralny temat… W tej chwili zaśmiewali się z opowieści Paddy’ego co też zdarzyło się tydzień temu w jednym z supermarketów w dziale ze słodyczami.

– Nie no proszę! Po co ci było to dogadywanie? – Stefania obtarła łzę ze śmiechu.

– Nie mogłem pozwolić by żyła w kłamstwie – przewrócił zabawnie oczami.

– Dlatego straciłeś pół godziny na dywagacje ile jest orzecha w orzechu w czekoladzie orzechowej – nie mogła opanować śmiechu.

– Oczywista oczywistość – wyprężył się dumnie. – Najlepsze było na końcu… Stanęła przede mną i z miną psychopatki rozerwała opakowanie czekolady i ją ze żarła w 10 sekund… o tak upychała ją … – zaczął inscenizować omawianą sytuację.

Oboje buchnęli śmiechem, dopiero po kilku minutach zapadła cisza

– Nie rób mi tego – Stefania skrzywiła się boleśnie zaciskając mocno powieki.

– Spokojnie… Nic się nie dzieje – chwycił ja za rękę.

– Czuję się jak Kopciuszek… zaraz bal się skończy, a razem z nim nasza bajka – wtuliła się w niego.

– To od ciebie zależy czy się skończy – odparł znaczącym tonem. – Daj nam szansę. Jesteśmy całkowicie innymi ludźmi niż przed laty. Pozwólmy sobie poznać się na nowo… Nie oczekuję deklaracji miłości, wystarczy mi jeżeli będziemy potrafili ze sobą rozmawiać czy od czasu do czasu wypić wspólnie kawę – chwycił jej twarz w dłonie zmuszając by na niego spojrzała.

– A jeżeli mi nie wystarczy to? – Odsunęła się.

– Przynajmniej nie będziemy sobie zarzucać, że nie spróbowaliśmy – uśmiechnął się smutno.

– Głupi, ja nie o tym – rzuciła szorstko i nie czekając na jego reakcje pocałowała go namiętnie i zachłannie. Zawirował świat w jego głowie, nie bardzo wiedział czy to od nadmiaru emocji, podniecenia czy alkoholu, a może od wszystkiego po trochu. Tęsknił za jej ustami, smakowały tak samo jak przed laty pomimo sporej ilości alkoholu.

– Nie spieprzmy tego – wyszeptał opierając swoje czoło o jej.

– Muszę iść…  już, właśnie… – odeszła kilka kroków od niego. Chwyciła się za głowę nie zważając na potargane włosy. Momentalnie wytrzeźwiała.

– Nie musisz … zostań – chwycił ją za nadgarstek prosząc błagalnym tonem.

– Tak będzie lepiej … Barby potem prześle ci mój numer. Zadzwoń, ale za kilka dni. Daj mi czas, muszę ochłonąć, przemyśleć – wyrwała się z jego uścisku i szybkim krokiem udała się do wyjścia, po drodze zbierając swoje rzeczy ze stolika.

Paddy stał zszokowany całym zdarzeniem. Nie potrafił logicznie myśleć w danej chwili. Kątem oka dostrzegł jeszcze Barby, która pokazywała mu ochoczo kciuki do góry … Było dobrze, wiedział o tym. Ten fakt go przerażał… Nie mógł tego spieprzyć. Kolejnej szansy przecież nie będzie…

Dodaj komentarz