9. HERE TO STAY

spiryt

 

Julia uśmiechnęła się, gdy usłyszała Adama krzątającego się po kuchni. Musiała być 7:18, nie inaczej… Lubiła jego codzienne rytuały. W Radio Zet teraz popłynęła Adele

 

Send my love to your new lover

Treat her better

We’ve gotta let go of all of our ghosts

We both know we ain’t kids no more

Send my love to your new lover

Treat her better

We’ve gotta let go of all of our ghosts

We both know we ain’t kids no more

 

Przeciągnęła się ziewając. Przez to wszystko, co zdarzyło się poprzedniego dnia nie mogła zasnąć. Nie rozumiała troski Michaela, jego bezinteresownej pomocy. Nie przywykła do takich reakcji mężczyzn względem jej osoby i to zupełnie bez żadnych głębszych podtekstów. Usiadła na łóżku i uśmiechając się spojrzała na kurtkę. Pewnie Jadzia padłaby na zawał, a ona na myśl, że spędziła tyle czasu sam na sam z Michaelem Patrickiem, nie czuła jakichkolwiek emocji…. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia jak miałaby oddać mu, jego pożyczoną rzecz. – Przecież on tam może mieć swoje dokumenty… – pomyślała i chwyciła kurtkę wkładając rękę do kieszeni. – Portfel … świetnie … – prychnęła. – Jaki idiota daje obcej osobie kurtkę z portfelem? – pokręciła głową z zażenowaniem i otworzyła go. – karta… dowód osobisty… prawo jazdy … – uśmiechnęła się smutno gdy przeczytała miejscowość – Dortmund … Nie mógł wybrać innej miejscowości? – westchnęła i pogrążyła się we wspomnieniach. Gdy była dzieckiem przez krótki czas mieszkała tam z mamą. Zabawne, pomimo wieku najbardziej to miasto zostało jej w pamięci. – To niemożliwe… – zakryła usta drugą ręką z wrażenia. – Mieszkasz nawet w moim domu! – roześmiała się kręcąc głową z niedowierzania. W tym samym czasie na jej kolana wypadło zdjęcie złożone na pół. Sięgnęła po nie, na odwrocie fotografii było napisane kobiecym pismem

 

„Kocham Cię, moje ty kochanie.

~~
J. ”

 

Brunetka uśmiechnęła się pod nosem.  Miała ochotę dopisać do J pozostałe litery swojego imienia. – No przecież pasuje … Nieprawdaż? – zrobiła zadufaną minę. Odwróciła fotografię i zaczęła przyglądać się widniejącej na niej parze.

– A więc tak wygląda Frau Kelly … – powiedziała kpiąco.

Rzeczywiście na ów zdjęciu Michael obejmował czule jakąś brunetkę. Ewidentnie zdjęcie wyjęte z rodzinnego albumu, takie swobodne…

Julię zaciekawił wygląd kobiety z fotografii. Osoba ta wyglądała na ponad 40 lat. Sprawiała wrażenie niedbającej o siebie kobiety. Zero makijażu. O ubiorze lepiej nie wspominać… Nawet fryzura była niewłaściwie dobrana; przedziałek na czubku głowy i totalnie przygładzone długie włosy.

– Nie no, Matka Boska i to we własnej osobie – Julia przymknęła jedno oko, przechyliła głowę w lewą stronę i oddaliła trochę zdjęcie od siebie. – Yyyy… nie, wróć! Gdyby ona tak wyglądała no to sorry, ale marne szanse na twoje niepokalane poczęcie … – spojrzała gdzieś w górę, na sufit. – Sorry lala, ale tobie to już żadne Vichy nie pomoże. Moja droga, tobie to już tylko szlifierka i to przez całość… Przy tobie to nawet Brzydula Ula to Top Model. – dodała. Przykryła ręką twarz kobiety. Spojrzała na Michaela – ty, to przynajmniej ratujesz się ładnym uśmiechem i pełnym uzębieniem … – wyszczerzyła się do zdjęcia. – Taki zwyczajny chłopak z sąsiedztwa. – westchnęła. – Skąd ty ją, tak w ogóle, wytrzasnąłeś? Ja rozumiem, że po klasztorze, to brałeś od strony wszystko co się ruszało … ale ona jest lepsza niż Raid: odstrasza nie tylko komary … – wzdrygnęła się. A następnie posmutniała, miała podobną fotografię z Pablo. Bardziej dopracowaną, po prostu perfekcyjną … Wszystko takie idealne, oni idealni, ubrania, fryzury, nawet uśmiechy. Czasami tęskniła, ale tak tylko troszkę … Przygryzła wargę, musiała się otrząsnąć, zamrugała kilka razy powiekami…

– Święta rodzina … rzygać się chce. Ale wiesz co, pomogę ci – jednym zgrabnym ruchem przerwała zdjęcie na pół. – Upsss… przerwało się. Oj jak mi przykro – Julia spojrzała na połówkę zdjęcia, tam gdzie był Michael i roześmiała się, perfidnie, w głos. – Se schowam na pamiątkę, a co mi tam. – wyprostowała się dumnie i schowała część fotografii do szuflady, stolika nocnego. Zaś drugą zdjęcia włożyła z powrotem do jego portfela, zamknęła go i schowała do kieszeni kurtki.

Mimowolnie powąchała wewnętrzną stronę kołnierza. Zapach był prawie tak samo intensywny jaki czuła, w okolicach jego szyi, poprzedniego dnia…. Gdyby chociaż nie był takim palantem, na jakiego się kreuje, to może skusiłaby się na raz. Wystarczyłoby tylko, jedno jej skinięcie palcem, a on byłby jej… Nieprawdaż? – uśmiechnęła się podstępnie.

Może miałaby więcej przemyśleń, na ów temat, ale do pokoju wszedł Adam.

– Nie śpisz już? – zapytał opierając się plecami o ścianę przy drzwiach.

– Skoro siedzę, to raczej nie śpię … – przewróciła oczami.

– Jak się czujesz? – spytał łagodnie.

– Lepiej – wymusiła lekki uśmiech.

– Bardzo boli? – Adam wskazał ręką na nogę z opatrunkiem.

– Mniej niż wczoraj – westchnęła.

– To dobrze – podszedł do niej bliżej i usiadł na podłogę opierając się o ramę łóżka.

Zapadła chwila niezręcznej ciszy. Julia spuściła wzrok. Bała się kolejnej afery, jej brat posiadał niebywałe zdolności rozdmuchiwania błahych tematów. Nerwowo odpinała suwak kurtki.

– Nie baw się tym, bo mu zamek rozwalisz… – Adam uśmiechając się spojrzał z ukosa na siostrę, a ona momentalnie odłożyła kurtkę na tylną część łóżka.

– W jaki sposób zamierzasz mu ją oddać? – spytał zadziwiająco spokojnie.

– Nie wiem, ale jakoś muszę… Ma tu swoje dokumenty, karty kredytowe – odparła z zakłopotaniem.

– To może daj mi adres, to mu podrzucę – szczerze zaoferował pomoc.

– To raczej będzie dość trudne, ponieważ mieszka w Dortmundzie. A nie mam bladego pojęcia, gdzie zatrzymał się w Warszawie i na jak długo – potarła dłonią powieki. – Wiem tylko, że gdzieś niedaleko nas – dodała.

– I ty spędziłaś tyle czasu z gościem, o którym nic nie wiesz? – brat lekko się zirytował.

– Uwierz mi, że gdyby nie ta cholerna noga, to nie zwróciłabym na niego w ogóle uwagi – potrząsnęła głową z oburzeniem.

– Aż taki zły? – podniósł się z podłogi i przysiadł się na łóżko do Juli.

– Nie, że zły – odchyliła głowę. – Ale z zupełnie innego świata niż ja… – wypuściła głośno powietrze.

– Czyli nudny – podsumował Adam.

– Nie, Michael nie jest nudny wręcz przeciwnie – uśmiechnęła się. – Jest muzykiem – powiedziała to bardziej entuzjastycznie.

– Oooo… sławny? – spytał z zainteresowaniem.

– Nawet tak – zarumieniła się trochę. Dopiero teraz powoli docierało do niej, że nie jedna dziewczyna chciałaby być na jej miejscu.

– To skoro sławny, to i przystojny – Adam mrugnął do siostry zaczepnie.

– Czy ja wiem … – wzruszyła ramionami. – Uroda raczej przeciętna. Jest niski i nawet widać mu piwny brzuszek – zaśmiała się.

– Zupełnie nie w twoim typie – jednym zdaniem skwitował Adam.

– Z jednej strony masz racje … ale oczy ma piękne, niebieskie, i taki szczery uśmiech … – zadrgały jej kąciki ust.

– Zaimponował ci … – Adam był zszokowany reakcją siostry. Znał jej wysokie standardy co do doboru mężczyzny, pomijając jej wybryki by po prostu się zabawić.

– Pomógł mi. Został tam ze mną, a nie musiał… Doceniam to i tyle. – odparła.

– Bo liczy na coś więcej i dlatego, niby, zapomniał kurtki – pokręcił głową.

– Co ty gadasz? – Julia speszyła się trochę.

– Słuchaj bo, my, faceci już tak mamy – wyjaśnił Adam.

– Zna adres to pewnie przyjdzie i odbierze swoją własność – Julia spojrzała niepewnie na brata.

– Chętnie go zobaczę – odparł zadziornie.

– Daj spokój… To były zakonnik więc sam rozumiesz … – przewróciła oczami.

– Aha… – odwrócił głowę w drugą stronę, zacisnął powieki i zakrył dłonią usta. Starał się nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

– Oj przestań – Julia rozbawiona trąciła ramię brata, a po chwili oboje popadli w histeryczny śmiech.

– Przepraszam … – Adam pierwszy spoważniał.

– Nie przejmuj się, ja też mam z niego niezły ubaw – odparła zanosząc się śmiechem.

– Nie, ja nie o tym .. Przepraszam, za to, że oceniłem cię, że dałem sobie prawo do krytykowania siostry tylko na podstawie cudzych opinii – pogładził ją po policzku. – Nie pomyślałem, że tak naprawdę, to ty oberwałaś najbardziej w tej chorej sytuacji – zadrżał mu głos.

– Ludzie zawsze tacy są – odparła cicho.

– Uwierz, że wiem to najlepiej, co to znaczy otrzymać etykietę „winny” – odwrócił głowę w bok. – Ty przynajmniej nie masz nikogo na sumieniu – rzekł zduszonym tonem.

– Co masz dokładniej na myśli? – spytała skołowana.

– Nic … – pokręcił głową.

– Adam … – położyła dłoń na jego ramieniu.

– Powiem ci… za jakiś czas – pogładził jej dłoń.

– Ok… – nie miała zamiaru ciągnąć tematu.

– Masz jej zdjęcie? – spojrzał na Julię, zadając pytanie z zupełnie innej beczki.

– Kogo?

– Twojej córki – wyjaśnił.

– Nowych niestety nie mam… ale mam jedno w portfelu – sięgnęła do torebki, wyciągnęła portfel i z jednej z przegródek wyjęła złożone zdjęcie. – Około dwa lata temu. To z jej urodzin, 1 września ma urodziny. Tu skończyła 3 latka. – smutno uśmiechając się podała bratu fotografię.

– Wow… wiesz, że mamy podobne … – roześmiał się. – i też z twoich urodzin. Masz na tym zdjęciu taką samą minę i też uczesane dwa kucyki… – dodał.

– To był dzień, w którym widziałam ją po raz  ostatni … – zamyśliła się na moment.

– Jeszcze ją zobaczysz, na pewno – było mu żal siostry, a jednocześnie niezręcznie bo pamiętał jak ją wcześniej potraktował.

– Dziwnym trafem zajmuje się nią Pablo … – skrzywiła się i pokazała Adamowi katalog w którym była dana fotografia.

– Blanka Costa … – przeczytał na głos. – Czyli co? On wie, że to jest wasza córka. Uznał ją za swoje dziecko … pomimo, że doprowadził cię do obłędu… – czuł, że każde kolejne wypowiadane przez niego słowo podnosi mu ciśnienie. Był coraz bardziej wściekły.

– Ja też mało co z tego rozumiem – westchnęła.

– Czemu nie skontaktujesz się z nim? Czemu nie spytasz się o to? Masz przecież prawo do córki! Rozumiesz? Sama jej nie porzuciłaś… A dziecko potrzebuje w takim samym stopniu ojca jak i matki! – przeczesał włosy ze zdenerwowania.

– To nic nie da. On jest strasznym manipulantem i mitomanem… – zabrała poduszkę na kolana i wtuliła się w nią. – Przesłał ten cholerny katalog, bym wróciła i błagała go, by wszystko zacząć od nowa … razem – przygryzła wargę.

– Wrócisz tam? – spytał się z obawą w głosie.

– Gdybym miała pewność, że starczyłoby mi sił na wspólne życie, to tak … głównie dla córki – odrzekła bez chwili zawahania.

– Czyli też do niego … Julia, to błędne koło… – pokręcił głową z rezygnacją.

– Wiem… Nigdy nie potrafiłam być asertywna jeżeli chodzi o jego osobę. Zawsze godziłam się z jego ustaleniami – przymknęła oczy. – Kochałam go … może nadal kocham. Cholernie za nim tęsknie… – schowała twarz w poduszkę.

– Myślisz, że coś knuje?

– Nie myślę … ja to wiem – odwróciła głowę w brata stronę. – Straszliwie boję się tego, że jak się tu zjawi, to mu ulegnę i nie będę słuchać dobrych rad innych osób.

– Jula … jesteś silna. Nie martw się, dasz radę stawić mu czoła – zapewniał ją Adam. – A o córkę powinnaś zawalczyć – pogładził ją po włosach.

– I co ja jej powiem? Co zaoferuję? Nie mam nic. Nawet nie wiem czy potrafiłabym być dla niej jakąkolwiek matką … Nie chcę, aby mnie pamiętała, w podobny sposób, jak ja pamiętam swoją – powiedziała cicho i wstała z łóżka, uważając na  nogę.

– Siadaj! Nie możesz przeciążać nogi – Adam poderwał się i przytrzymał siostrę.

– Daj spokój. Wystarczy mi w zupełności wczorajszej opieki – roześmiała się na wspomnienie podobnej reakcji Michaela. – Tak samo reagował.

– Czyli mu zależy… zmiękczył ironicznie głos.

– Taaaa … na zbawieniu, to na pewno – parsknęła śmiechem. – Ok, nie mam zbytnio czasu. Muszę się ogarnąć i iść do klubu odrobić wczorajsze godziny. – sięgnęła po kule.

– Chyba żartujesz … – prychnął.

– Póki co pracuję głosem, nie nogą … wytknęła mu język.

– Dobra, pójdę na kompromis. Pozwolę ci iść do klubu, ale pojedziemy tam razem, poczekam ile będzie trzeba i wrócimy do domu – zaczął potrząsać rytmicznie rękoma, jakby coś usilnie próbował tłumaczyć.

– Możesz iść ze mną, nie ma problemu… ale , ty, tam pobijesz połowę facetów – pokręciła głową.

– Będę grzeczny, obiecuję… – podniósł dłoń, z wyprostowanymi dwoma palcami, jak do przysięgi.

– Taaa … jasne – przewróciła oczami i wyszła do łazienki.

 

~*~*~

 

Tymczasem…

Stał przed klatką schodową, ziewając szeroko. Pogoda była paskudna, zimno i siąpił deszcz. Potarł ręce z zimna myśląc intensywnie co powie Juli, gdy zapuka do jej mieszkania po swoją kurtkę. Nawet nie wiedział dlaczego wczoraj po rozmowie nie zabrał jej z powrotem.

Westchnął ciężko, po czym sięgnął do kieszeni spodni, po papierosa. Chwilę obracał go w palcach, a następnie podpalił i głęboko się zaciągnął.

– Oj Julia, Julia … i po co się poznaliśmy? – powiedział sam do siebie.-  Ja mam żonę, ty jego… – dodał gorzko, wspominając słowa dziewczyny o mieszkaniu z kimś.

Była inna niż pozostałe dziewczęta. Znała go, a jednak potraktowała go zwyczajnie, a nawet ośmieszyła – pokręcił głową z zachwytem.

– I tak mnie lubisz – rzekł pewien siebie. – Mnie się nie da nie lubić – stwierdził pyszałkowato, rzucając gdzieś na chodnik peta.

Wszedł do środka klatki schodowej i stanął przy schodach. Włożył ręce do kieszeni spodni i zaczął tupać rytmicznie stopą. Pamiętał bardzo dobrze piętro, numer mieszkania, ale nie chciał przysporzyć problemów dziewczynie. Aczkolwiek miał niebywałą ochotę ją zobaczyć, po prostu od tak. Westchnął głośno, strzepał ręce jakby chciał się rozbudzić i żwawo udał się  pod wskazany adres.

Stanął u progu – wdech i wydech … ogarnij się – pomyślał. – Poza numer 4 i pół, czyli pewny siebie frajer – wyprostował się, przygładził włosy i nacisnął dzwonek.

Momentalnie otworzyły się drzwi, a w nich pojawił się szczupły, dość przystojny szatyn, nawet nieźle zbudowany, zdecydowanie wyższy od niego…. Michaela pewność siebie waliła się z prędkością światła, do poziomu zero.

– Witaj … zastałem Julię? – chciał aby wyszło męsko, ale efekt był jak zawsze, wyszło pedalsko.

– Ty pewnie po kurtkę? – mężczyzna obrzucił go drwiącym spojrzeniem.

– Ehe … – bąknął tylko pod nosem, a facet bez słowa zniknął na chwilę w jednym z pomieszczeń. Michael rozejrzał się po przedpokoju. Gdzieś w oddali było słychać znajomą melodię. Jego płyta … jego piosenka … – Higher Love – uśmiechnął się pod nosem.

– Trzymaj – mężczyzna niedbale rzucił mu kurtkę.

– Dzięki… – burknął Michael. Nie bardzo podobało mu się to obcesowe zachowanie mężczyzny.

– Jestem wdzięczny, za pana pomoc Juli – Adam podał dłoń w geście podziękowania.

– Nie ma sprawy – odwzajemnił uścisk. Gdy poczuł, nagle, przeszywający ból dłoni, a dokładniej w okolicy kciuka. – Ałć! Cholera jasna! – syknął. Wyrwał dłoń, podskakując z bólu.

– Ojej… zapomniałem, że ten szczyż gryzie – zacmokał Adam. – Nic ci nie jest? – zapytał próbując się nie roześmiać.

– Wszystko ok – odparł Michael, trzymając drugą ręką małą ranę. – Szczepisz go? – spytał płaczliwym tonem.

– Nie wiem… – Adam wzruszył ramionami. – To pies Juli. Jeżeli ma wściekliznę, to wiadomo po kim. -zaśmiał się głośno.

– A jak ona się czuje? – Michael spojrzał się prosto w twarz Adama.

– Lepiej… -odrzekł.

– To dobrze – pokiwał głową – Pozdrów ją serdecznie ode mnie.

– Pozdrowię…

– To ja już pójdę… – podrapał się po karku.

– Skoro musisz … no to cześć – Adam zatrzasnął mu drzwi przed nosem. – Czasami się na coś przydajesz pchlarzu – cmoknął psa w nos.

 

~*~*~

 

Popołudniu, zgodnie z umową, Adam poszedł z Julią do klubu. Macieja nie było, a więc wszyscy mogli czuć się swobodnie. Rozmawiali i śmiali się razem z Jadzią. Ruda namawiała Adama by coś koniecznie zaśpiewał. Doskonale pamiętała jak będąc jeszcze smarkulą, Adam robił potężny szał na każdej imprezie. Wzbudzał zachwyt w kobietach, a jak zaczął jeszcze śpiewać, to nie było takiej, która nie byłaby jego. Nawet ona, przez  długi czas, podkochiwała się w nim. Niestety bez wzajemności. Nigdy nie spojrzał na nią, jak na kobietę. Zawsze była dla niego wyłącznie, siostrą jego kolegi, po prostu dzieckiem. Chociaż dzieli ich zaledwie 5 lat różnicy. Jadzia, pomimo, że była w związku, miała dziwną słabość do Adama, z tego też powodu próbowała go unikać.

– To zaśpiewasz? – ruda podparła głowę o łokieć, stojąc za barem.

– – Już nie te lata, moja droga… – uniósł brwi i zaśmiał się pijąc piwo.

– Lubię jak śpiewasz… – przymknęła oczy, rozmarzona.

– Czy ja o czymś nie wiem? – Julia była wyraźnie skołowana reakcją przyjaciółki.

– Adam był westchnieniem wszystkich dziewczyn z okolicy – Jadzia zaczęła przecierać szklanki. – może dla niektórych nadal jest … – dodała ściszonym głosem.

– Oooo… no proszę! – Julia zrobiła zadufaną minę. – Mnie pouczasz, a sam baraszkowałeś z każda… ty playboyu! – pociągnęła zabawnie brata za ucho.

– Nie z każdą … – Jadzia z Adamem odpowiedzieli równocześnie.

– Jaka zgodność … – brunetka uśmiechnęła się szyderczo. – No, no, no Jadźka… ja nie wiedziałam…

– Ty, kurwa, nigdy nic nie wiesz… – rzuciła w nią ścierką i wybiegła na zaplecze.

– Co jej? – Julia spytała brata.

– Długa historia, niewarta rozpamiętywania … – odparł obojętnie.

– Byliście razem? – przysunęła się bliżej do Adama.

– Nie… – roześmiał się. – Studiowałem z Arkiem na Uniwersytecie Gdańskim.

– Czemu tam? – zdziwiła się.

– Bo wtedy akurat niedaleko mieszkałem z … – przymknął oczy – z kimś ważnym. – dokończył z trudem. Zaczął drapać się za uchem szukając odpowiednich słów do dalszej opowieści. – a Arek wieczny student… z uczelni, na uczelnię … z wydziału, na wydział – upił spory łyk piwa.

– I co dalej? – spytała z zaciekawieniem.

– Na imprezy jeździliśmy do Warszawy, bo Arek to chyba od zawsze tu mieszka… Tu, w Warszawie, poznałem Jadzię – westchnął. – Wiesz, dla niej jestem niespełnioną miłością – pokręcił głową z zażenowaniem.

– To nie mogłeś się z nią przespać? – nie rozumiała zupełnie brata.

– Nie, nie mogłem. Nic do niej nie czułem – odparł bez wahania.

– Kretyn… – prychnęła. – Dałbyś jej spełnienie marzeń, a tak to męczy się biedna z jakimś ciołkiem – przewróciła oczami.

– Co, miałem ją wykorzystać i perfidnie rzucić po wszystkim? – zapytał ironicznie. – Byłoby jeszcze gorzej niż jest teraz – spojrzał się wymownie na siostrę.

– Ale ona nie może zapomnieć o tobie… – naciskała na brata.

– Dlatego nie spotykam się z nią… – potarł czoło.

– Ale …

– Julia, daj spokój… odpuść – uderzył ręką w blat.

~*~*~

 

Zapadł już zmierzch, a on włóczył się bez celu, po okolicznych uliczkach. Coraz częściej miał dość tych przyjazdów do Polski. W kółko te same historie, jak to było za komuny, za Edwarda Gierka, a jak jest teraz … Lubił tą starą, pokręconą wariatkę, ale czasami już przesadzała…. Nawet nalewki nie pozwalała się napić, bo tylko jeden kieliszek, wnuczka by jej tego nie darowała….

– A mam w dupie ciebie i twoją wnuczkę! Rozumiesz? – Syknął głośno, kopiąc napotkany na drodze kamyk. – Nikt więcej nie będzie mi mówić, co mam robić, a czego nie! Rozumiesz? – kontynuował sam do siebie.

Usłyszał głośną muzykę. – Jakiś klub… – pomyślał.

– To ja się dzisiaj, z największą przyjemnością, upierdolę do nieprzytomności… Obiecuję to wam wszystkim – rzekł rozanielonym głosem.

 

 ~*~*~

 

Siedział w ciemnym rogu. Musiał przyznać, że miejscówka bardzo komfortowa. Opierał się o wygodne obicie kanapy i sączył zimne drinki mocno rozweselające. Oj tak, Blue Heaven, to naprawdę dobre cudeńko. Pomimo sporej ilości wypitego alkoholu i tak czuł się beznadziejnie. Niby wielka gwiazda, a jak to, ona, stwierdziła, cienki Bolek. Może było w tym coś na rzeczy?  Fakt był jeden, od czasu Sony, to rzeczywiście jest kreowany na pewnego siebie faceta, bożyszcza kobiet i ideał potencjalnego ojca. Wszystkie fanki mają wzdychać i błagać o autograf, który on łaskawie podpisze. Miał prowokować, intrygować, zachęcać do fantazjowania, a przy tym wszystkim, miał być nieskazitelnie czysty …

Manuela była  już trzecim jego menadżerem. Dopiero ona nauczyła go zakładać maskę… Lecz coraz częściej łapał się na tym, że przestał ją w ogóle ściągać.  To nie był jakiś tam zwykły Paddy: chłopak z sąsiedztwa, a Michael Patrick: człowiek, który może wszystko, celebryta… A skoro może wszystko, to czemu nie przekraczać granic rozsądku? – jego oczy niebezpiecznie się zaświeciły.

Nagle usłyszał kiczowatą melodię i ten głos … to ona…

 

 To ja, Narcyz się nazywam

Przepraszam i dziękuję – ja tych słów nie używam

Jestem piękny i uroczy – popatrzcie w moje oczy

Jestem przecież najpiękniejszy, a na pewno najskromniejszy

 

To ja, Narcyz się nazywam

Powodzenia oraz proszę – ja tych słów nie używam

Jestem śliczny jak kwiatuszek, który wabi setki muszek

Niepotrzebne mi podboje, aby wszystkie były moje

 

Niech dziś mój pocałunek na ustach innej gości

Byś mogła się przekonać, jak ona Ci zazdrości

Niech moje słodkie ręce dziś pieszczą innej ciało

Byś mogła się przekonać, jak krzyczy: „Mało, mało!”

 

Wpatrywał się w nią intensywnie…

– Czemu mnie prześladujesz? – spytał drżącym głosem. – O mnie śpiewasz? – zaśmiał się smutno dopijając drinka. Z każdym łykiem kolejnego, jego twarz nabierała coraz wyraźniejszych rumieńców.

Obserwował ją, sprawiało mu to przyjemność. Mógłby tu zostać na zawsze, z nią. Nie miał pojęcia co tak naprawdę czuł do tej dziewczyny. To nie mogła być na pewno miłość, ani pożądanie… A jednak ona dawała mu coś, na styl motywacji do korzystania z życia.

Uśmiechała się i robiła sobie wspólne zdjęcia z tym palantem, z którym mieszka…. Michael skrzywił się na widok mężczyzny. Nie pasują do siebie…. Pfff jakiś on taki gburowaty Bawarczyk – pomyślał. – Przecież ona może mieć każdego, to po co jest akurat z nim? – prychnął z pogardą. – Julia zasługuje na kogoś lepszego, z przyszłością, takiego… mnie – dopiero po chwili zdał sobie sprawę o czym tak de facto pomyślał, przeszły go dreszcze.

 

Où tu vas tu regardes,

Et tu me dis,

Que tu ne vois,

Que I’amour,

Mais moi aussi,

Oui, je vois,

Et je te dis,

Que tu es bien fou.

 

Je dirais que le eiel,

Hier soir se ferme,

Pour toujours,

Mais tu me dis,

Tiens ma main,

Tiens ressent il est là.

 

What you say,

What you want,

What you think that,

I’m made for,

Is nothing but dreamin’,

I’m beggin’ you,

Dream it no more.

 

I’m just a boy on a pier,

I’m stealin’, I’m lying,

Surviving,

I’m just a boy on the street,

I’m ready to die for a dollar. – Adam wzbudzał zachwyt śpiewając ten utwór. Wokół panowała zupełna cisza… był tylko on i gitara.

 

[…]

What you say, what you want,

What you’re doing with me,

Girl?

You could have just about,

Anybody,

Don’t you know that your,

Beauty is full?

 

[…]

But you stay,

And you laugh,

And you ask me to hold you,

I know that I am lucky,

So love me,

Til the mornin’ comes,

Shining on though. – Julia w porównaniu do brata w tym wykonaniu, nie wypadła tak świetnie, jak zawsze, ale działała kusząco na zmysły słuchaczy.

 

Viens là,

On dansera,

On osera vivre l’amour,

Et puis la la. – końcówkę, którą zaśpiewali razem, mogli uznać za najlepsze spontaniczne wykonanie. Publiczność jeszcze przez dłuższy czas po zakończeniu piosenki wiwatowała z zachwytu.

 

Michael nie mógł zaprzeczyć, gość miał dobry głos. Taki Jimmy bez chrypy… Pfff dlatego ona woli jego piosenki.- potrząsnął głową zirytowany.

Musiał domówić kolejne drinki, nie mógł słuchać następnego utworu z repertuaru Jamesa K. i to na dokładkę w wykonaniu Bawarczyka… – We got love … nie potrafią zaśpiewać nic lepszego? – pomyślał idąc do baru chwiejnym krokiem.

– Hej czerwony kapturku – wyszczerzył się końskim uśmiechem. – Proszę o 5 , albo nie o 8 jeszcze tych Blue Heaven. – zaczął nieporadnie liczyć na palcach, a drugą ręką trzymał się blatu aby utrzymać się w pionie.

– Wow, to mamy już 10 w skali  Beauforta… – roześmiała się Jadzia. – Chcesz się zabić taką ilością? I tak już nie jesteś przytomny… – klepnęła go w rękę.

– A nawet gdyby? – zmarszczył brwi, a raczej wykrzywił dziwnie całą twarz i odwrócił głowę w kierunku scenki.

– Ładnie śpiewa, prawda? – spytała Jadzia, nie patrząc na mężczyznę, powstrzymując śmiech.

– Codziennie tutaj śpiewa? – wymamrotał.

– Julia, tak … to nasza gwiazdka – odparła. – Fajna? – ciągnęła temat. Miała zawsze ubaw z pijackich westchnień, do jej przyjaciółki.

– Boska… – wybełkotał. – Dasz mi jej namiary? – starał się, aby słowa były bardzo wyraźne.

– Że co? – spojrzała na niego, kogoś jej przypominał.

– Chcę z nią współpracować… – spojrzał na rudą z pijackim zezem, chwiejąc się na nogach, odgarnął grzywkę z czoła.

– Michael… – zakryła twarz ścierką. – Ja pierdziu! – pisnęła.

– Cicho, cicho… cicho… – zabełkotał wskazując palcem na usta, by się uspokoiła. – Nie chcemy sensacji, prawda? – czknął.

– Chyba ci starczy … – próbowała powstrzymać emocje i wskazała na rządek szklanek alkoholu.

– Zrób dla idola jeszcze drinka , albo kilka… – przysiadł się, nieporadnie, na krzesło barowe.

– Dobra, ale tylko trzy – przyglądała się mężczyźnie z niedowierzaniem. Wyglądał na bardzo przygnębionego.

– To dasz mi namiary na  Julię? – zapytał błagalnym tonem.

– Kotku, dam ci wszystko, co tylko zechcesz … – wyszczerzyła się Jadzia.

– To jest moja Muza … rozumiesz? – zaczął wytrzeszczać oczy. – Jeżeli artysta nie ma swojej Muzy, to marne jego losy… – beknął głośno. – Ojej, pardon… – przysłonił usta dłonią.

– Kochany, Julia to wariatka. Prędzej to ty z mostu skoczysz niż się z nią dogadasz – Jadzia otarła palcem łzę, ze śmiechu. Widok idola w stanie krytycznym, bezcenne… Tego nie zapłacisz Mastercard.

– Moje życie jest bezsensu – podparł się ręką o bar.

– Oj przestań. Masz żonę, karierę … ludzie cię kochają – odparła miękko.

– Mam to w dupie … – przechylił na raz szklankę z drinkiem. – Wszystko to jedna, wielka ściema. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak każdy detal z mojego życia szczegółowo jest ustalany z Sony… albo z księdzem. – pociągnął nosem.

– Chwilowy kryzys – dziewczyna próbowała, aby jej głos brzmiał naturalnie , ale od środka zżerała ją ciekawość.

– Mam już dość tego pierdolonego zakłamania – ścisnął usta i rzucił przed siebie szklanką, na co Jadzia momentalnie zrobiła unik.

– -Kurwa Kelly, nie rób mi tu syfu – pacnęła go w głowę ścierką.

– A mogę z nią pośpiewać? – zapytał ochoczo z miną Jasia Fasoli.

– Dzisiaj nie. Uwierz, że to dla twojego dobra…. – chwyciła go za rękę – zamówić ci taksówkę?

– Nie – pokręcił głową. – Ja tu zostaję… – wybełkotał.

– Boże… – przewróciła oczami.  – To zrobimy tak … Skup się, ok? Teraz idziesz siedzieć grzecznie, tam w kącie… Czekasz na mnie, a jak ja skończę pracę, to dam ci w nagrodę jej numer – poklepała go po policzku.

– Czemu nie teraz? – bąknął.

– Bo teraz to nie kontaktujesz … nic, a nic…

4 myśli w temacie “9. HERE TO STAY

  1. Nadrabiam.
    Pijany Kelly wyborny haha. W dodatku papierosy… Hmmm… Takiego nałogu jeszcze nikt nie odkrył u tego Pana.
    Jadzia o dziwo, jako super fanka, nie padła trupem na jego widok. Nawet szybko się ogarnęła z pierwszego wrażenia. Ciekawe czy da mu ten numer.
    Adaś chyba naprawia błędy z Julią. Uwierzył, że ma córkę i niczego sobie nie wymyśliła. Chyba, że ściemnia.
    Julia ma być muzą Padzika? – dobre haha.
    Fajny rozdział. Super teksty pośmiałam się.

    Polubienie

    1. No Jadzia perfekcyjna barmanka, nie jedno widziała 😀 Musiała emocje powstrzymać żeby Padd swoich nie ulał zbytnio 😉
      No Paddy tak sobie wymyślił Julię za swą Muzę… Ale co z tego wyniknie, to jedna Wielka niewiadoma 😉
      Adam przemyślał to i tamto … trochę Rafał postawił go do pionu 😉
      Paddy pali nie tylko papierosy … marzy mi się taki wątek Padda z Pablo z dymem niepapierosowym 😛
      Dziękuję, że jesteś, czytasz i komentujesz ❤
      Buziaki :*

      Polubienie

  2. Haha! Uśmiałam się przednio. Rewelacja. Paddy w barze Jadzi. Cały czas się zastanawiam, o co chodzi Julii z Pablo. Przecież on nie był dla niej dobry. Tutaj Teodora się myli, nie robił nic dla jak dobra.

    Polubienie

    1. Padd ha ha ha pamiętam jak o tym pisałam. Śmiałam się jak głupia.
      W sumie swój na swego trafił co do Pablo i Julki. Niebawem powróci Pablo 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz