8. WYPIJMY ZA BŁĘDY

 

 

kazdy.z.nas.

 

Lipiec rozpoczął się dość deszczowo. Pogoda nie rozpieszczała, ale i atmosfera jaka panowała w mieszkaniu Sawickiego była tak samo okropna.

Julia siedziała przeważnie zamknięta, z psem, w pokoju. Nie potrafili nawet usiąść wspólnie przy stole podczas posiłku. Najchętniej to wyprowadziłaby się od brata. Sama zastanawiała się dlaczego po prostu tego nie zrobi.

– Porozmawiamy …. Może … wreszcie co? – Adam stanął w drzwiach pokoju – Julia, ja wiem, że przesadziłem… Nie mam prawa by oceniać ciebie, to twoje życie – próbował nieudolnie wyjaśnić, ale Julia całkowicie go ignorowała.

Dziewczyna podniosła się z łóżka, założyła kardigan na białą bokserkę, oraz czarne trampki chcąc wyjść z pokoju lecz Adam skutecznie uniemożliwił jej to.

– Chciałabym przejść … – oznajmiła bratu zadzierając głowę.

– Najpierw porozmawiamy … – odparł stanowczo.

– Pokaż mi nakaz sądowy … – prychnęła, odepchnęła go i wybiegła z mieszkania.

 

~*~*~

 

Zbiegła do Teodory, która wpuściła dziewczynę do środka bez zbędnych słów. Brunetka usiadła, jak zawsze, na welurowym pikowanym fotelu. W pokoju po chwili pojawiła się również staruszka.

– Dzisiaj owoce leśne – uśmiechnęła się do Juli. – Zdzisiu bardzo ją lubi – postawiła filiżanki z herbatą na okrągły stolik.

– Bardzo dobra – Julia odwzajemniła uśmiech.

– To moja wnuczka – kobieta pokazała dziewczynie czarno-białe zdjęcie wycięte z gazety.

– Yhmm … ładna – odpowiedziała Julia, bardziej od niechcenia

– Joelle … Nie przyznaje się, że ma babcię w Polsce – westchnęła. – Zresztą nie ma się co dziwić. Nie byłam święta. Joelle jest dzieckiem mojej najstarszej córki. Jak Eva była mała rozwiodłam się z moim pierwszym mężem, a jej ojcem. Ciągle czegoś szukałam, byłam wiecznie niezadowolona z tego co mam. Czegoś mi brakowało… Pewnego dnia poznałam Franka. Świat zawirował, a wszystko stało się takie nowe, ekscytujące. Zostawiłam Evę na wychowanie Benjaminowi i ułożyłam sobie życie z Frankiem. Z czasem zaczął mnie źle traktować, myślałam, że to kara za moje grzeszne życie. … Na szczęście dla mnie, po kilku latach poznałam Zdzisława, który pomógł mi wyrwać się z tamtego piekła. Przyjechaliśmy tu, do Warszawy, i spędziliśmy wspólnie wiele pięknych lat. Przy nim dopiero odnalazłam szczęście i to coś, czego tak długo szukałam…  – dodała ze wzruszeniem w głosie. – Dlatego wnuczka mnie nie toleruje. Byłam na jej ślubie, bardziej jako persona non grata, no ale cóż… Tam poznałam jej męża. Wiesz, on bardzo przypomina mi mojego Zdzisia, dlatego też tak się do niego zwracam. Odwiedza mnie tak często, jak tylko jest to możliwe. Robi to, chociaż Joelle jest temu przeciwna… – uśmiechnęła się smutno.

– A on nie żywi do pani urazy? – spytała Julia upijając łyk herbaty z bogato zdobionej porcelanowej filiżanki.

– On jest inny – kobieta odparła po chwili zamyślenia. – Twierdzi, że każdy człowiek zasługuje na drugą szansę.

– Gorzej jak ktoś nie potrafi jej wykorzystać – dziewczyna westchnęła ciężko. –  Moja córka, we wrześniu, skończy 5 lat, a nawet nie jest świadoma tego, że jestem jej matką… – wbiła wzrok we filiżankę.

– Każdy z nas, marnych człeków, ma swoje wzloty i upadki – staruszka pogładziła ją po ramieniu. Najwyraźniej dodało to Juli pewności siebie. Głośno wypuściła powietrze, zamknęła oczy i zaczęła opowiadać wszystko co ją w życiu spotkało.

– Wiem, że jestem podła. Ale naprawdę go kochałam… może nadal kocham – otarła dłonią łzę z policzka gdy skończyła opowiadać swoją historię.

– Skoro mówisz o nim z takim uczuciem i płaczesz. To myślę, że to była, a raczej nadal jest, szczera miłość – westchnęła Teodora. – Nie wiem czemu tak postąpił wobec ciebie… Może, rzeczywiście, bał się o twoje zdrowie bądź życie? Może bał się zmian jakie niesie za sobą rodzicielstwo? Może przestraszył się tego, że ktoś jest dla niego ważny w życiu, ale tak szczerze, i może z tego powodu ranił cię , abyś odsunęła się od niego, jak najszybciej i jak najdalej? A może po prostu podszedł do tego bardzo egoistycznie, nie chcąc dzielić się tobą absolutnie z kimkolwiek? – rozłożyła bezsilnie ręce.

– Dlatego udawał, że nic nie wie o córce? Dlatego twierdził, że mi nie wierzy? – Brunetka odchyliła głowę próbując powstrzymać łzy. – Dlaczego wysyła mi katalog z najnowszą kolekcją, którą nazwał imieniem naszej córki? Dlaczego teraz afiszuje się z nią na zdjęciach, skoro mnie tak potraktował gdy byłam w ciąży? – spytała, a każde słowo wypowiadała z większym żalem.

– Drogie dziecko, ja, od lat pomagam ludziom w podobnych problemach. Stawiam karty … One sporo pokazują między innymi drogę życia, a za tym idzie przeznaczenie… ale i też możliwości, potencjał, przeszkody, jak też nasze intencje oraz intencje innych wobec nas – spojrzała znacząco na Julię. – Ale póki co, nie mogę tobie pomóc. Zbyt dużo różnych emocji kłębi się w twoim sercu… Musisz zastanowić się nad tym, co robisz, tu, w tym miejscu oraz czemu ma to służyć… Czy działasz szczerze, z dobroci serca, czy kierują tobą płytkie pobudki zawiści? Pamiętaj to twoje życie i ty jesteś odpowiedzialna za swój los, ale energia zemsty, niszczenia, nie przyciąga pozytywnych zdarzeń dla ciebie… Istnieje takie coś jak Prawo Przyciągania, tak w skrócie: To co dajesz, wysyłasz w świat, wraca do ciebie w taki sam sposób… – pogładziła jej dłoń i nadal kontynuowała. – Ten mężczyzna daje ci znak, że jest gotów podjąć się tego wyzwania by stworzyć rodzinę, że to wy właśnie możecie stać się rodziną. Aczkolwiek od ciebie zależy na jakich zasadach chcesz wrócić… Na jego zasadach? Czy może chcesz dać mu szanse, ale na całkowicie inną relację, w której oboje będziecie ważni i równi względem siebie? Możesz też poprawić stosunki z tym mężczyzną, być dobrą matką, a zarazem być kobietą niezależną i silną bez jego udziału w twoim życiu… – pogładziła dziewczynę po policzku.

– Nie wiem już nic… nie wiem czy chcę tam wrócić, do niego… czy chcę zostać tutaj… mam mętlik w głowie – odparła gorzko.

– Moim zdaniem, jesteś taka sama jak on. Nie chcesz ograniczeń. Nie chcesz lub nie potrafisz się zmienić – stwierdziła staruszka. – Ja byłam taka sama jak ty, i też zostawiłam dziecko idąc w świat – westchnęła.

– Żałuje pani? – spytała cicho.

– Nie – odparła bez wahania Teodora. – To była dla mnie najtrudniejsza decyzja w życiu. Kochałam i kocham córkę, ale nie widziałam się , nigdy, w roli idealnej matki. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia… Mężczyźni porzucają swoje żony i  dzieci dla innych i nikt ich nie oskarża. To czemu kobiety nie mogą czynić w sposób podobny? – zapaliła cienkiego papierosa i solidnie się zaciągnęła. – Bo co my niby mamy ten cały instynkt macierzyński… bzdura… faceci przylepili nam taką etykietkę, abyśmy były zawsze od nich zależne – prychnęła. – Nie daj się wciągnąć nigdy więcej w taki kokon etykiet społecznych. Pamiętaj jesteś niezależna, pomimo wszystko – wypuściła smugę siwego dymu z ust.

– Niby jak niezależna? Przecież mam dziecko… To prawda dałam wciągnąć się w ich grę, ale nie musiałam uciekać. Mogłam zawalczyć o córkę. Może jednak to dobrze, że jest z ojcem… zapewni jej  wszystko co najlepsze – zamyśliła się.

– Ty tak poważnie mówisz czy to jednak cynizm? – spytała kpiąco kobieta.

– Przyzwyczaiłam się do myśli, że nie nadaję się na matkę… Zresztą nie chciałabym, aby miała o mnie takie zdanie, jakie mam o swojej… – pokręciła głową. – Jak przeglądałam katalog to więcej uwagi poświęciłam Pablo niż  Blance … – powiedziała z wyrzutem.

– Dziwisz się? Po pierwsze, nie znasz co to znaczy prawdziwa miłość rodzicielska. Po drugie, nie było ci dane nawiązać na tyle dobrej relacji z córką by wytworzyła się więź emocjonalna. Po trzecie, ten cały Pablo był pierwszą osobą, która pokazała tobie czym jest miłość, może popełnił błąd ale jednak nauczył cię kochać drugiego człowieka… – westchnęła.  – Ja przynajmniej świadomie podjęłam decyzję… Ty masz jeszcze czas zawalczyć, spróbować i wtedy zdecydować … Pytanie jest jedno: Czy tego chcesz?

Zapadła niezręczna cisza. Julia nie wiedziała co odpowiedzieć. Nigdy w ten sposób nie myślała o swoich szansach, jak i w ogóle o swojej sytuacji… Pojawiła się w Polsce w zupełnie innym celu niż Teodora… Zemsta, to był jej główny cel lecz nieświadomie odwlekała w czasie jego realizację. Było jej tu po prostu dobrze. Aczkolwiek faktem było, że zupełnie nie miała pojęcia co dalej ma zrobić ze swoim życiem. Czasami, a nawet zazwyczaj, w ogóle nie rozumiała swoich decyzji aktualnych jak i z przeszłości. To wszystko było po prostu cholernie trudne… A teraz jeszcze te aluzje Teodory, że są takie same… że porzuciła córkę. Przecież tak nie było! A może faktycznie zbyt szybko odpuściła? A może taka weekendowa mamuśka byłaby też jakąś opcją, lepszą niż żadna? Myśli bębniły jej niemiłosiernie w głowie. Musiała stamtąd uciec i to jak najprędzej, jak najdalej…

– Powinnam już iść – Julia wstała i bez słuchania Teodory pośpiesznie opuściła jej mieszkanie.

 

~*~*~

 

W tej samej chwili…

Wysiadł z taksówki w niebywale złym humorze. Te ciągłe kursy do Polski, powoli wykończały go psychicznie. Chociaż, jakby na to nie patrzeć, lubił tu bywać… Mimo wszystko, była to spokojna okolica i mógł czuć się anonimowo. Tu był zwyczajnym Zdzisiem.

Kontem oka dostrzegł, że zza rogu wyłoniła się dziewczyna, która zamaszyście kroczyła chodnikiem. Najwyraźniej musiała mieć tak samo kiepski dzień, jak i on. Uśmiechnął się pod nosem, był to dość zabawny widok, do póki dziewczyna nie potknęła się i runęła prosto na betonowe kafle. Instynktownie, podbiegł do niej.

– Nic ci się nie stało? – przykucnął obok dziewczyny pytając się z troską.

– Nie ,,, – odpowiedziała z grymasem na twarzy.

– Chyba jednak tak trochę się stało … – stwierdził odgarniając włosy z jej twarzy.

– Nic mi nie jest. Pomóż mi tylko wstać. – odparła stanowczo.

– Ok. – chwycił ją za ręce i pomógł wstać.

– Ałć! – dziewczyna skrzywiła się z bólu stawiając stopę, towarzyszył temu niezbyt miły odgłos przeskakującego ścięgna.

– Oj niedobrze – mężczyzna westchnął, rozejrzał się wokół siebie. – Słuchaj, przed trzecią klatką jest ławka, usiądziesz tam, wezwiesz taksówkę i poczekasz na mnie. Ja tylko zostawię walizki w następnym bloku. Tu na rogu. – wskazał palcem sąsiedni blok mieszkalny.

– Nie potrzebuję pomocy – prychnęła. – A tak w ogóle, to może ja sobie tego nie życzę … – potrząsnęła teatralnie głową, niczym Krystyna Janda.

– No nie ma sprawy – zamigotały mu chochliki w oczach, momentalnie puścił Julię podnosząc ręce do góry, z wyraźną satysfakcją. W tej samej chwili dziewczyna niebezpiecznie zachwiała się. Chwyciła się kurczowo jego ręki by nie stracić równowagi.

– Ała, nie widzisz, że prawie upadłam… bałwanie jeden! – spojrzała na niego spode łba.

– No, ale sama przed chwilą mówiłaś, że nie chcesz mojej pomocy… – wyszczerzył się złośliwie, ale od razu złapał Julię w pasie i przysunął bardzo blisko siebie, pomógł jej pokuśtykać do ławki.

– Cholernie boli … – zmrużyła oczy i z grymasem na twarzy usiadła na ławkę.

– Pokaż to … – przyklęknął przed nią i delikatnie rozwiązał sznurówki. – Nie wygląda to ciekawie … – odparł z troską gdy zdjął jej but. – Cała kostka spuchnięta, na moje oko to staw skokowy. – przejechał palcem po jej stopie … Zamyślił się na moment, a jego wzrok wędrował od stopy dziewczyny, aż po sam czubek jej głowy… Była śliczna, młoda, zadziorna. Zupełnie inna niż… gwałtownie otrząsnął się. – Fajnie, że znowu się widzimy … – spojrzał się głęboko jej w oczy, uśmiechając się lekko.

Jego oczy były zupełnie inne, niż te, do których zdążyła przywyknąć, ale też do których tak bardzo tęskniła… Jednak w tych, nowych oczach, było coś co ją przyciągało, co sprawiało, że chciała bezpamiętnie zatopić się w tej aksamitnej, zniewalającej granatowej przestrzeni.

– Michael, prawda? Dobrze pamiętam … – odwróciła głowę w bok. Chyba po raz pierwszy, w towarzystwie mężczyzny, czuła się niekomfortowo.

– Oczywista oczywistość – wyszczerzył się durnie. – Julia… Pamiętam dokładnie. Takich osób nie da się od tak wymazać z pamięci … nawet jeśli nie wiem jak bardzo chciałoby się tego… – wpatrywał się w nią jak w obraz.

Nie odpowiedziała. Zapadła kilkuminutowa cisza.

– Dobra, ja idę z tymi walizkami. A ty w tym czasie zrób to, o co cię prosiłem – wstając klepnął ją zaczepnie w udo.

 

~*~*~

 

Tak jak obiecał, Michael, wrócił po kilku minutach. Julia była tym wszystkim oszołomiona lecz nie sprzeciwiała się temu, aby mężczyzna towarzyszył jej w drodze do szpitalnej Izby Przyjęć.

Noga bolała tak bardzo, że dziewczyna wychodząc z taksówki nie mogła przystąpić na stopę. Michael widząc to, zareagował od razu w jedyny odpowiedni sposób.

– Chwyć mnie mocno za szyję… – mówiąc to, zabrał ją na ręce.

Julia nic nie odpowiedziała. Skinęła jedynie głową i objęła jego szyję. Czuła się tak bezradnie, a zarazem tak bardzo bezpiecznie. Ciepły, delikatny dotyk jego rąk, na jej ciele, wywołał niekontrolowany dreszczyk w jej sercu. Zupełnie tego nie rozumiała. Mężczyzna nie był nawet w jej typie… dość niski, niezbyt wysportowany… Jego zapach był przyjemnie znajomy, a jednocześnie tak bardzo inny, prowokujący z nutką tajemniczości – uśmiechnęła się pod nosem.

Pielęgniarka, na izbie, zakwalifikowała Julię jako przypadek nie zagrażający życiu i kazała czekać na jej kolej. Kobieta wskazała korytarz gdzie znajdował się gabinet lekarski. Michael grzecznie poprosił pielęgniarkę o wózek, a ona ochoczo spełniła jego prośbę.

– Zamawiała pani transport? – Spytał Julię , w zabawny sposób, wskazując wózek inwalidzki, kłaniając się przy tym w pas z udawaną arystokracką manierą.

– Tak, ze striptizem w pakiecie – śmiejąc się usiadła na wózek.

– A to można później jakoś załatwić… – szepnął jej do ucha w dość zachęcającym tonie i oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.

– To trochę tu poczekamy – podsumował widząc tłum na korytarzu przed gabinetem lekarza.

– Zostaw mnie tam gdzieś na uboczu… dalej już sobie poradzę – odpowiedziała.

– No chyba sobie żartujesz myśląc, że zostawię cię – prychnął, ominął tłum stojących ludzi i stanął w kącie gdzie panował półmrok. A sam usiadł na podłogę, opierając się o ścianę.

– Może opowiesz coś o sobie… – zwrócił się do Juli, podciągając jedno kolano bliżej siebie by podeprzeć na nim swój łokieć.

– Nie lubię o sobie mówić – odparła wymijająco.

– W sumie, to ja również cenie sobie, swoją prywatność.

– Ty? – roześmiała się. – Przecież, podobno, jesteś sławny i wszyscy o tobie wszystko wiedzą … – prychnęła nie kryjąc ironii.

– Wiedzą tylko to, co ja chcę aby myśleli, że wiedzą na mój temat – odpowiedział zimnym tonem.

– Ok, skoro tak twierdzisz – wzruszyła ramionami.

– Znasz mnie. Wiesz kim jestem i co robię. A zdawałaś się być taka … – urwał bo co miał dodać, że martwi się o to by zaraz tu wleciało stado usikanych fanek.

– Niby jaka? Nieświadoma twojej majestatycznej osoby? – spojrzała mu w oczy. – Zrozum jedno. To, że w Polsce masz może z tysiąc fanek, z których z pięćdziesiąt jeździ za tobą, jak królewski orszak, nie czyni z ciebie od razu światowej klasy muzyka. W Polsce mieszka pewnie ponad trzydzieści milionów ludzi więc, wybacz, ale sam widzisz, że nie masz aż takiej siły przebicia. – wykpiła go i nie czekając na jego ripostę ciągnęła dalej  – Może i jesteś z Sony, może i występujesz tam gdzieś, w pożal się Boże, w marnych telewizyjkach, ale na przykład mnie to totalnie nie jara…. Szczerze, to dla mnie ta twoja cała twórczość jest na takim samym poziomie co zespolików typu disco polo, które przygrywają na wiejskich festynach, a ich „fani” wspierają ich przy piwie i trzymając starą kiełbasę po przecenie, kupioną pewnie na zniżkę bo mają kartę klienta polo marketu…. Tam właśnie pasujesz. Poza tym wkurzasz mnie, bo jak dla mnie jesteś zbyt pewien siebie, a zupełnie nie masz ku temu podstaw…. Kreujesz się na wielkiego showmana, bożyszcza nastolatek … ups sorry raczej ryczących czterdziestek … a tak de facto to jesteś cienki Bolek – obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.

– Słuchaj, to nie jest fair, co robisz w tej chwili – zaprotestował stanowczo. – Nie wyśmiewaj mnie bezpodstawnie – spojrzał na nią z wyrzutem.

– Myślałam, że nie rusza cię opinia osoby, która nie jest zainteresowana twoją twórczością – odparła rozbawionym tonem. – No popatrz, popatrz. Niby taki pewny siebie facet, a tu ups… no jakie rozczarowanie – dodała sarkastycznie.

– Obchodzi mnie każda opinia, byle byłaby szczera – zaakcentował ostatnie słowo. – Naprawdę ciężko pracuje by osiągnąć sukces oraz by pozyskać jak najwięcej fanów – westchnął.

– No tak i wszystko już jasne … czyli nie zależy ci na ludziach, tylko na kasie… – przewróciła oczami.

– To nie tak. Rozmawiam z nimi, próbuję być dla nich miły, dla każdego chciałbym poświęcić chociaż trochę czasu i dostosować się do jego potrzeb – sprostował udając, że jest nieświadomy jak bardzo głupio to zabrzmiało.

– Oj, jaki ty szlachetny… – Julia uśmiechnęła się ironicznie i pogłaskała go po policzku.

– Nie mam sobie nic do zarzucenia. Należycie wywiązuję się z moich obowiązków – odsunął się od niej, ale tylko na moment. – Skoro jesteś taka mądra to teraz ty powiedz coś o sobie – spojrzał na dziewczynę z ukosa.

– No wiesz, w porównaniu do ciebie to nie mam tak fascynującego życia – zaśmiała się sztucznie. – Ale też śpiewam. Co prawda tylko do przysłowiowego kotleta, jednak ja lubię tak spędzać czas – odchrząknęła lekko zdenerwowana. Speszyła się faktem, że przed chwilą wykpiła jego karierę, a tak naprawdę to ona była na o wiele niższym szczeblu artystycznym.

– Super! Od czegoś trzeba zacząć- uśmiechnął się życzliwie.

– Nie interesuję się sławą… Nie mam parcia na karierę i podwyższanie szczebli w hierarchii celebrytów – potrząsnęła głową.

– Co śpiewasz? – Michael zainteresował się tematem.

– W sumie to wszystko co wpadnie mi do ucha … – wzruszyła ramionami. Jak miała inaczej zareagować. Miała przyznać się do tego, że Pablo oprócz koncertów w największych filharmoniach, to nie pozwalał jej słuchać innej, zwykłej, muzyki.

– Moje też? – wyszczerzył się pyszałkowato.

– Wolę repertuar Jamesa… – prychnęła – ty za bardzo gwiazdorzysz, niech ci żonka kupi snikersa. – machnęła ręką lekceważąco.

– On może śmiało śpiewać na tych festynach, o których wspominałaś wcześniej. – odparł kpiąco. – Ja to przynajmniej mam styl i głos – wyprężył się dumnie.

– Taaa… niczym orka nawołująca, że jest gotowa do zapłodnienia … – dziewczyna parsknęła śmiechem.

– Ej, to niefajne – szturchnął ją w ramię.

– On ma potężny, męski głos… Poza tym jest cały męski, te ramiona… – uniosła zachęcająco brew, a uśmiech jej przybrał zupełnie innego znaczenia.

– Ma żonę i trójkę dzieci … – burknął.

– No i co z tego? A wiesz, że istnieją rozwody – odrzekła pewnym głosem.

– To wbrew zasadom Kościoła… – oburzył się.

– Zasady są po to, aby je łamać – musnęła go w policzek.

– Zaśpiewaj mi coś – poprosił na półprzytomnym głosem.

– Nie mam gitary. Bez niej nie śpiewam – zaśmiała się i wytknęła mu zaczepnie język.

– Proszę…

Julia uwielbiała grać w takie ludzkie gierki… Owijała każdego faceta wokół palca… Uśmiechnęła się podstępnie, wyprostowała się i odgarnęła włosy do tyłu.

– Więc może to … – odchrząknęła teatralnie i zaczęła śpiewać, a patrząc mu w oczy rozpoczęła grę niedomówień…

– Oh my love, my love, my love

What have I done

Where have I gone wrong again

I hear you talk, you talk, you talk

Lay it all down

But I’m not listening … – urwała specjalnie widząc jego reakcje.

Oj tak… podobało się. Dla niego było wprost idealnie. Dreszcze poszczypały niesfornie jego ciało. W dodatku to kuszące, dziewczęce spojrzenie i słodki uśmiech. Warta każdego grzechu. Jeszcze obdarzona niebywałym talentem muzycznym. Przez chwilę napatoczyła się w jego głowie myśl, że byliby perfekcyjnie dobranym duetem, parą … – uśmiechnął się mimowolnie.

– Resztę mogę zaśpiewać ci do poduszki… jeśli tylko tego zechcesz – szepnęła mu do ucha dość pieszczotliwym głosem.

Drgnęły mu kąciki ust, oddech niespodziewanie przyspieszył. Nie zdołał jednak jakkolwiek na to zareagować… usłyszeli lekarza, była jej kolej.

 

~*~*~

 

Badania RTG potwierdziły przypuszczenia Michaela … Skręcenie stawu skokowego… Specjalista zalecił usztywnienie, kule, środki przeciwbólowe i poprosił o kontrolę w poradni ortopedycznej po tygodniu.

Z taksówki w drodze powrotnej Julia wysłała tylko krótki sms do Jadzi, że nie będzie jej w pracy, a godziny zaległe nadrobi w innym terminie. Będąc już przed blokiem gdzie wcześniej się spotkali, Michael pomógł dziewczynie ostrożnie wyjść z samochodu.

– Zimno już, trzymaj – zarzucił jej na ramiona swoją skórzaną kurtkę.

– Skórzana kurtka… w lipcu – pokręciła głową ze śmiechem.

– Lubię ją – również się zaśmiał.

– Możesz już iść. Poradzę sobie. Mieszkam w następnej klatce – skinęła głową.

– Serio? – spytał przytrzymując drzwi wejściowe gdy podeszli do wskazanego przez Julię miejsca.

– Tak… – weszła do środka i stanęła przy schodach.

– Które piętro? – Michael zapytał z zainteresowaniem.

– Piętro piąte, a osiemnaste mieszkanie – odpowiedziała niepewnie.

– To chodźmy. Odprowadzę cię – wskazał palcem w kierunku windy.

– Nie, nie, nie – odparła stanowczo. – Nie mieszkam sama, a on nie lubi jak oprowadzam się w towarzystwie innych mężczyzn – zaczęła się tłumaczyć.

– Aha – Michaelowi zrzedła mina. – No to w takim razie nie będę cię zatrzymywać – podrapał się, zakłopotany, po karku.

– Porozmawiajmy jeszcze… – Julia zwróciła się do mężczyzny błagalnym tonem.

– A twoja noga? – spytał z troską.

– Wytrzymam – uśmiechnęła się niewinnie.

– 10 Little monkeys jumping on a bed,

one jumped up and bumped his head,

Mom called the Doctor and the doctor said

……..”no more monkeys jumping on a bed.”

9 Little monkeys jumping on a bed,

one jumped up and bumped his head.

Mom called the Doctor and the Doctor said

…….”no more monkeys jumping on a bed.” – zaczął śpiewać I zabawnie grozić jej palcem po czym oboje wybuchnęli śmiechem.

 

~*~*~

 

Podczas gdy Julia rozmawiała w najlepsze z Michaelem, w mieszkaniu Sawickiego również toczyła się zażarta dyskusja pomiędzy Adamem a Rafałem.

– Ja już naprawdę nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim – Adam potarł skroń siedząc w fotelu.

– To nic nie myśl – Rafał wzruszył ramionami.

– Ale, że jak? – zapytał się Adam pocierając ręką czoło.

– Po prostu odpuść – blondyn jakby nigdy nic upił spory łyk piwa. – To było i jest jej życie… Miała i nadal ma prawo postępować, tak jak chce, na własnych zasadach – dodał stanowczo.

– Ale ty kurde nic nie rozumiesz… – zirytował się Adam. – Mamy dwie wersje zdarzeń. Jedna gorsza od drugiej. Niektóre wątki, i owszem, łączą się, ale ogólnie jest to jeden totalny chaos – uderzył rękoma w kolana z bezsilności.

– Słuchaj, ja tam nie wiem jak to było… ale przeszłości nie zmienisz. Za błędy nie ma też co człowieka karać przez resztę życia…. Chyba kto jak kto, ale ty to powinieneś wiedzieć najlepiej… – przyjaciel spojrzał się na Adama w bardzo znaczący sposób.

– Wiem – odparł na chwilę pogrążając się w zadumie.

– Adam, nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Ona tak serio to przy Hannie nigdy nie miała prawdziwego domu. Ciągle nowi przybysze jej mamuśki. Zawsze była dla niej piątym kołem u wozu – Rafał spuścił głowę i zaczął dłubać w paznokciach.

– Ale żeby od razu wskakiwać mu do łóżka? – Adam prychnął.

– Podobno to Julia poznała go pierwsza i coś między nimi było na rzeczy… Moim zdaniem to Hanna chciała udowodnić swoją przewagę nad Julią i wyhaczyła go dla siebie – Rafał lekko uniósł głos. – Najlepiej wydać na dziewczynę wyrok. A na Hannę to nikt złego słówka nie powie, a to dopiero głupia sucz. – blondyn bronił zacięcie Juli.

– Dzięki Rafi … Chociaż ty mnie trochę rozumiesz – dziewczyna stanęła w progu salonu i smutno się uśmiechnęła. Weszła do mieszkania kilka minut wcześniej, sama była zdziwiona, że nikt nie zorientował się.

– Julka, co ci się stało? – Adam momentalnie podbiegł do siostry.

– Nic … Pewnie znowu coś sobie uroiłam… – prychnęła. – Pójdę do siebie – wyminęła Adama i zamknęła się w pokoju.

– Pogadam z nią … przynajmniej spróbuję … – blondyn poklepał przyjaciela po ramieniu.

 

~*~*~

 

Julia usiadła na łóżku i uśmiechnęła się na wspomnienie dziwnego spotkania. Spędziła całkiem miło ten czas… i to bez alkoholu i bez seksu … a jednak można tak żyć – pomyślała i cicho zachichotała.

Usłyszała lekkie pukanie do drzwi, a po chwili głowę Rafała.

– Mogę? – zapytał niepewnie.

– Na chwilę – burknęła, nie miała siły się kłócić.

Rafał wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Pogłaskał przyjaźnie psa i usiadł, po turecku, na dywanie przy łóżku.

– Skręcona? – pokazał palcem na Juli nogę.

– Taaa … – skrzywiła się.

– Fajna kurtka. Taka męska – zaakcentował specjalnie ostatnie słowo, trochę zazdrosnym tonem.

– Ojej – dopiero teraz Julia zorientowała się, że nie oddała Michaelowi kurtki. Zrobiło jej się głupio.

– Znajomy pomógł mi ogarnąć wszystko z tą nogą – dodała rumieniąc się. Zupełnie nie wiedziała dlaczego.

– Znajomy? – zapytał z lekką nutką smutku.

– Tak – uśmiechnęła się nieświadomie.

– Adam martwi się bardzo o ciebie – zmienił temat. – Odpuść mu trochę. On też nie miał lekko w życiu – Rafał ściszył głos.

– Niech on odpuści – wzruszyła ramionami.

– Oboje odpuście, wtedy naprawdę będzie dobrze… – nie mógł powstrzymać się, chwycił czule jej dłoń i spojrzał się w jej oczy.

– Idź już,  jestem zmęczona – wyrwała gwałtownie swoją dłoń z jego uścisku i powiedziała stanowczo w ogóle nie patrząc na niego. Blondyn zrozumiał, bez słowa wstał i wyszedł z pokoju.

 

8 myśli w temacie “8. WYPIJMY ZA BŁĘDY

  1. Pytanie zasadnicze….co jest z tym Pablem? No i który Kelly złamie dla niej zasady chrześcijańskie? Fajny Paddy….lubię go. Mądra staruszka….niech ta Julka zacznie słuchać…..bo ma z tym zajebisty problem.

    Polubienie

    1. Julka czasami posłucha to jednej osoby, to drugiej. .. ale jak to z Julią bywa, różne skutki z tego wyjdą 😉
      Z tego co nam w głowie, to póki co, najbardziej do rozumu potrafi jej przegadać Rafał i … no właśnie i ktoś jeszcze 😉
      Pablo czeka na swoje wejście. .. póki co słuchaj Teodory 😉 … cholernie ją facet kocha! 😛
      A bracia Kelly… no nie mogę tego zdradzić bo sama nie wiem jak się skończy ich relacja z Julią. .. będzie ciekawie, mam nadzieję 😉
      Dzięki , że jesteś 🙂
      Buziaki :*

      Polubienie

  2. Ożesz kur… Joelle wnuczką staruszki? No to jazda bez trzymanki. Gratulacje za pomysł haha
    Twoja Teodora mogłaby zrobić kupę kasy na płatnych porada dla pokrzywdzonych przez los. Zaczynam dążyć Ją wielkim szacunkiem, za mądrości, które prawi.
    Mistrzem tego rozdziału był jednak Paddy – Zdziś. Co to za typ?! Narcyzm padł mu na głowę haha. Powinien iść do teściowej na terapię haha.
    Niezłe wyjaśnienie moich zażaleń co do córki i uczuć Julki wobec niej. Wybrnęłaś znakomicie hehe.
    Julka fenomenalna! Opis koncertów i fanów Padda znakomity. Jak to zabawnie popatrzeć na siebie cudzym spojrzeniem haha
    Co ma Adam za uszami? Słowa Rafała o tym, że Adam powinien wiedzieć najlepiej bardzo mnie zaciekawiły. Czyżby ukrywał jakąś tajemnicę?

    Polubienie

    1. Hahaha dzięki kurde wiesz ile myślałam nad tym aby go wszystko napisać i aby nie było wtopy 😀
      To nie teściowa, A Zdzisio stał się wnuczkiem 😉
      No Michael jest hmmm no właśnie jeszcze zagubiony. .. A to dopiero początek jego przygód 😉
      Było mi totalnie niezręcznie pisać tak o jego twórczości. .. I w żaden sposób ja tak o fanach nie sądzę! … Ale porn próbowałam zobaczyć go w krzywym zwierciadle no i jakiś tak wyszło 😛
      Hmmm… o Adamie i jego perypetiach powoli będziemy się dowiadywać … nie był taki święty kiedyś , na jakiego teraz się kreuje … no oberwalo mu się bardzo nie do końca słusznie … szczegółowo o tym w 19 i 20 części, ale prędzej co nie co też będzie 😉
      Mówisz o mądrościach Teododory , tak sid sklada , że pojdchałam moimi przemyśleniami bo exoteryka to mój slaby punkt 😉
      Dziękuję ,że jesteś :*
      Buziaki :*

      Polubienie

    1. No Rafał bidulek ją kocha całym sercem.
      Fakt Padd jest już za stary, ale zauważ, że ona wybra tylko takich o wiele starszych od siebie 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz