15. BĄDŹ DUŻY

Pierwsza część w Nowym Roku. Życzę Wam, odwiedzającym bloga, wszystkiego co najlepsze. Aby spełniły się Wasze wszystkie marzenia.

Sobie życzę więcej wolnego czasu na częstsze pisanie kolejnych rozdzialików, ale przede wszystkim mam nadzieję, że ta wspólna przygoda rozwinie się w dobrą stronę i z każdą kolejną częścią coraz bardziej wejdziecie w świat tej świrniętej ferajny… i oby było Wam ciągle mało (w pozytywnym znaczeniu)! 😉

Zapraszam do facebookowej grupy, tam mnóstwo informacji o planach w opowiadaniu

https://www.facebook.com/groups/1784289435195338/

N.

~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~

JSPdo15 — kopia

Wszyscy wrócili bezpiecznie z wypadu na koncert… Ale czy do końca szczęśliwi?

Michael, w hotelu, nie zszedł nawet pożegnać się. Jedynie Manuela wyrecytowała kilka ogólnych słów, nie zapominając o chwycie marketingowym w stylu: Jeśli podobał się wam koncert, koniecznie musicie wpaść na kolejny. Szczegółowe informacje o trasie i o sprzedaży biletów dostępne są na stronie Michaela Patricka Kelly jak i na jego oficjalnych profilach w tym na facebooku. Zapraszam.

Julia nie miała pojęcia, że najgorsze dopiero przed nią…. Adam bez wcześniejszego uzgodnienia wyparował z inicjatywą podwiezienia Nicole na lotnisko. Dla brunetki była to najgorsza katorga, którą przeżyła w ostatnim czasie. Od momentu pojawienia się tej kobiety, jej życie jak i plany legły w gruzach. Julia była pewna, że to właśnie dla tej blondyny Michael ją rzucił. Gdyby mogła udusiłaby znajomą brata własnymi rękoma. Nicole zabrała jej wszystkich mężczyzn, których miała na każde zawołanie: Michael, Adam… a nawet Rafał…. Dobrze, że brunetka miała po swojej stronie Jadzie.

Julia uporczywie zastanawiała się, co takiego wyjątkowego ma w sobie Nicole, że bez kokietowania każdy zwracał na nią uwagę. Dla Julii kobieta była niczym Femme Fatale… A może gdyby zastosować grę słów powstałaby Femme Fragile, czyli przeciwieństwo Femme Fatale… Ale czy fatalizm byłby słabszy od delikatności i wrażliwości? Spotkały się dwie kobiety by stoczyć walkę, która może trwać wieki… Ale czy wojna jest w ogóle potrzebna? Czas pokaże…

~*~*~

Od powrotu z koncertu minęło kilka dni. Każdy wrócił do swojego życia i codziennych obowiązków: Adam chodził na nudne rady pedagogiczne; Rafał jak zawsze ruszył na ratunek przestarzałym komputerom; Jadzia do pracy barmanki… a Julia do hotelowego pokoju…

Nie, nie wróciła do mieszkania Adama, ani nie przeniosła się do nowego apartamentu Pablo…

Usiadła na łóżku i przygryzła wargę. Niebawem miała wrócić, do Rzymu, do miasta, z którym wiążą się tak bardzo przykre wspomnienia. Nie miała pojęcia nawet o tym na jaki czas tam leci i czy ma w ogóle po co wracać do Polski… Bała się spotkania z Pablo. Nie wiedziała czy może mu ufać. Czy kolejny raz jej nie zrani?

Z drugiej strony miała świadomość, że kolejny raz ucieka przed życiem. Ale taka ewakuacja też miała swoje plusy…. Zapomni o Michaelu; o Polsce… Może zacznie nowe życie? Może jeszcze nie wszystko jest stracone? Miała potworny mętlik w głowie…. Przyleciała do Warszawy z chęcią odpłacenia wszystkim, w tym też Pablo, za wszystko co ją w życiu spotkało złego… Jednak gdzieś z tyłu głowy toczyła się myśl, że dzięki pieniądzom i wpływom Pablo, ona może bardzo dużo zyskać…. Urażona do żywego, sytuacją z przed kilku dni, pałała rządzą zemsty skierowaną na Michaela. To jego musi zniszczyć i nie spocznie, aż nie zobaczy go pogrążonego na samym dnie…. Pablo uwielbia pastwić się nad swoją „ofiarą”. Nie spocznie dopóty nie sprawdzi, że przeciwnik przestał dychać… Kolejne myśli, które kłębiły się w jej w głowie dotyczyły zachowania Michaela, którego nie potrafiła zrozumieć….  Kazał jej nie kontaktować się z nim, a sam wydzwaniał do niej i nękał wiadomościami. Ewidentnie próbował zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Za późno! Niech spada na szczaw! Już ona mu pokaże, do czego jest zdolna… Wyprężyła się z satysfakcją, zamykając walizkę. Jeszcze tylko odstawić pożegnalną szopkę i może zapomnieć ten pieprzony kraj.

~*~*~

Tego samego dnia… Dortmund, około południa…

– Nareszcie jesteś! Tyle razy tu przychodziłem, a tu ciągle cisza. Już myślałem, że nie chcesz mnie widzieć – Jimmy uśmiechnął się z ulgą na widok Stefanii.

– Byłyśmy u mojej cioci… Nie musiałeś tyle razy tu przyjeżdżać. Masz przecież klucze, mogłeś sprawdzić, że nikogo tu nie ma. Zresztą nie mam prawa nie wpuszczać właściciela domu, my tylko tu jesteśmy lokatorkami – rzuciła oschle, zostawiła otwarte drzwi i nie czekając na mężczyznę udała się do kuchni.

– To już nie było miłe – zauważył zamykając drzwi i podążył za kobietą. – Nadal boczysz się na mnie przez niego? – Zapytał łagodnie opierając się plecami o ścianę.

– O Paddy’ego samego w sobie, nie… raczej o to, w jaki sposób go traktujesz. Poza tym zastanawiam się, co tak naprawdę naopowiadałeś mu na mój temat – spojrzała się na mężczyznę. – Prosiłam cię, że jak tylko dojdzie do siebie, abyś powiedział mu gdzie mieszkam. Nie zrobiłeś tego… A ja jeszcze zostawiłam Barby list, w którym było tak wiele emocji i nieprzemyślanych słów… – oparła się rękoma o blat kuchenny.

– Po co do tego wracasz? – Nie potrafił zrozumieć rozważań kobiety.

– Bo jest to dla mnie ważne – odparła łamiącym się głosem.

– Ok, ok… Ale możemy już nie rozmawiać o nim? – Podszedł do niej i wtulił się w jej plecy.

– Jimmy, jestem tym zmęczona. .. – powiedziała bezbarwnie.

– Czym? We wszystkim pomogę. .. – obrócił ją w swoją stronę.

– Tobą. .. – westchnęła znużona. – Jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc, za troskę. .. lecz to już nie idzie w dobrą stronę, to już nie jest normalne. A gdybym nagle powiedziała, że kogoś poznałam i wychodzę za mąż… Jaka byłaby twoja reakcja? – celowo urawała by mógł sobie co nie co uświadomić. Jimmy spuścił głowę, mięśnie twarzy gwałtownie drżały pomimo prób uspokojenia emocji. Widząc to Stefania kontynuowała. – No właśnie. Wpadłbyś w szał i histerię … Powiedz mi, czy to jest normalne? – Ścisnęła usta.

– A to źle, że dbam o wasze bezpieczeństwo? – Wymruczał podnosząc palcami jej brodę.

– Wiesz,że stosujesz manipulację? Obawiam się, że jesteś uzależniony emocjonalnie od tej relacji. ..

– Bo jesteście moim całym światem. .. – palcem bawił się pasmem jej włosów.

– Nie, nie jesteśmy! Nie odpowiada mi twoje zachowanie, które już od dawna przestało mieć jakiekolwiek granice rozsądku. Jeżeli nie zaprzestaniesz, będę zmuszona wyprowadzić się i zerwać z tobą wszelkie kontakty – odepchnęła jego rękę.

– Dramatyzujesz… – skrzywił się.

– Uprzedzam jakie będą skutki, dalszego takiego postępowania – wyjaśniła.

– A jak czuje się Adele? – Odchrząknął zmieniając temat.

– Już z nią lepiej, jest praktycznie zdrowa – odparła robiąc kilka kroków w głąb kuchni.

– Mogę do niej zajrzeć? Czy poszła już do szkoły? – Wskazał palcem schody prowadzące na piętro.

– Do końca tygodnia ma jeszcze zwolnienie lekarskie. Jest u siebie – skinęła głową.

Bez słowa wszedł po schodach na górę z duszą na ramieniu. Wszelkie mroczne koszmary nagle zaczęły się spełniać… Czuł, że jego życie zaczyna się rozwalać niczym domek z kart. Czemu to musi być tak skomplikowane? Miał nadzieję na happy end… Bardzo dobrze znał Stefanię, jest nieustępliwa w swoich decyzjach… On nie chciał przestać próbować, ale skoro zapowiedziała, że jak nie zaprzestanie, to zerwie z nim wszelkie kontakty, to znaczy, że jest do tego zdolna. A wtedy straci, bezpowrotnie, ją i Adele. Tego nie zniesie, nie przeżyłby tej pustki w sercu…. Musi przystopować, chociaż na jakiś czas. Z Adele przecież spotyka się codziennie więc i tak będzie blisko…

– Cześć kozo … – zapukał w futrynę, przysłuchując się jak dziewczynka kolejny raz wałkuje na gitarze melodię „Keep on singing”.

– Wiesz, że on wygrał konkurs śpiewając tylko „When the last tree”? – Oznajmiła z rozczarowaniem.

– Wiem, Patricia dzwoniła… Miał farta, nie miałby z tobą szans – podszedł do niej i zabawnie potargał jej włosy.

– A potem zaśpiewał „Father’s Nose” – dodała z niesmakiem.

– Jestem pewien, że miał wtyczkę… – westchnął.

– Myślisz, że mamuśka mu pomogła?

– Podejrzewam… ale nie złapałem nikogo za rękę.

– Następny występ jest tutaj, w Dortmundzie, z okazji waszego 40 lecia… – spojrzała niepewnie na mężczyznę.

– No i dobrze… Poradzisz sobie wyśmienicie – zapewnił ją.

– Mogę zabrać udział? – Zdziwiła się.

– A niby dlaczego nie? – Zaśmiał się.

– Bo nazwisko… – stwierdziła z ironią.

– Z nazwiska to możesz być dumna – dosiadł się do niej na łóżko. – Wybierzemy najlepsze piosenki.

– „Fell in love with an alien” – zarechotała.

– Z pewnością – roześmiał się. – To jest repertuar w sam raz dla platfusa.

– Dlaczego nie pozwalasz mi zaśpiewać Cover The Road ani NaNaNa? – Spytała zaciekawiona .

– Są za bardzo osobiste. .. A poza tym jesteś jeszcze za młoda na takie teksty… Ale jak zaśpiewasz tytułową piosenkę, to będę bardzo dumny – trącił palcem jej nos.

– We got love… – prychnęła. – Nie lubię tej piosenki… Sorry, to pasuje na wiejskie festyny – dodała nonszalancko.

– Mówisz jak Paddy… – parsknął.

– No coś nas jednak łączy – przewróciła oczami.

– Przepraszam… – zawstydził się.

– Daj spokój… – machnęła nonszalancko dłonią.

– Odpowiesz mi na jedno pytanie? – Zapytał dość niepewnie, a może niechętnie.

– O niego? – Spytała z lekceważeniem.

– Chciałabyś go poznać? – Wymamrotał.

– Szczerze? – Odłożyła gitarę na łóżko. – Tak, a przy okazji zapytałabym się, jak dobrze mu się wiodło przez tyle lat beze mnie? – Spojrzała zawistnie.

– To była ich wspólna decyzja… – przypomniał.

– No i co… Mógł zapytać się o mnie chociaż raz… raz, przez tyle lat. Czy to tak wiele? – Zarzuciła.

– Jeżeli on będzie chciał nadrobić stracony czas? Jeżeli będzie dążył do ułożenia z tobą jak najlepszych relacji? – Pytał, daremnie próbując ukryć przerażenie w oczach.

– Liczą się czyny, a nie same chęci – podeszła do mężczyzny. – A tak w ogóle, to ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszy – wtuliła się w jego sweter. Poczuł ścisk w gardle, zacisnął zęby tocząc walkę ze wzruszeniem. Był ogromnie wdzięczny Adele za jej zapewnienie, Tak bardzo tego w tej chwili potrzebował.

– A co powiesz na urodziny w Legolandzie? Co prawda tylko w tym niemieckim, bo mam napięty grafik… – pocałował ją w głowę.

– Nie jestem już za duża na takie atrakcje? – Zaśmiała się dziewczynka.

– Na dobrą zabawę nigdy nikt nie jest za stary… A myślisz, że po co ja tam jadę z tobą? Też chcę mieć frajdę! – Wesoło puścił do niej oczko.

– Jimmy, wiesz jaką awanturą zakończyła się tegoroczna urodzinowa niespodzianka – ze skwaszoną miną przypomniała mu niezbyt miły fakt.

– Meike zawsze szuka dziury w całym… każdy powód jest dla niej dobry do rozdmuchania afery – podrapał się palcem po skroni.

– Ale ja nie chcę być powodem twoich problemów – spojrzała smutnymi oczami na mężczyznę.

– Nigdy więcej tak nie mów – objął rękoma czule jej twarz. – Jesteś najwspanialszym cudem jaki dostałem od życia.

~*~*~

Około godziny 18 Julia spotkała się, w klubie, z Jadzią i Rafałem.

– Adama nie będzie? – Zaczęła Julia.

– Jest chory – wyjaśniła Jadzia.

– Och, jaka ty zorientowana – zaświergolił Rafał. Na co ruda posłała mu mordercze spojrzenie.

– To przekażcie mu, że wracam do Rzymu… póki co, na jakiś czas – poprawiła nerwowo grzywkę.

– Ale jak to? – Zapowietrzył się blondyn. – Nie możesz tak po prostu zniknąć – czuł jakby zaraz miał nastąpić jakiś kataklizm.

– Mam swoje powody – przygryzła wargę.

– Powody… – parsknął. – Jakie, kurwa, powody? – Wrzasnął rozkładając ręce. – Wiesz co, mogłabyś być chociaż na tyle uczciwa by przyznać się przed nami, że wracasz do niego! A teraz coś ci powiem. Jesteś największą egoistką i zawistną krową jaką kiedykolwiek poznałem… Bawisz się uczuciami innych ludzi! Psa traktujesz lepiej niż drugiego człowieka.

– Uspokój się! – Jadzia jeszcze nigdy wcześniej nie widziała kolegi w takim stanie wściekłości.

– Nie wtrącaj się! – Fuknął i kontynuował do Julii – on nie zasłużył na to… Słyszysz?! To twój brat… Czy nie możesz mieć na tyle taktu by powiedzieć osobiście to swojemu bratu? Porzucisz go jak psa bo co, nie masz z niego pożytku takiego, na jakim zależało ci od samego początku? – Gwałtownie podniósł się z kanapy. – Pamiętaj, karma wraca – pogroził palcem brunetce przed nosem po czym spojrzał się z wyrzutem na Jadzię. – A ty spiskujesz z nią! Podobno tak bardzo go kochasz?! – Syknął i wyszedł z lokalu trzaskając drzwiami.

~*~*~

Po 22:00, Michael zszedł ostatecznie ze sceny. Właśnie skończył się kolejny, głupi występ z uczestnikami Sing Meinen Song. Nienawidził tych koncertów, wszystko z góry było ustalone: piosenki; gesty jak i wszelkie uśmieszki… Dodatkowo natrętne miziania Leny na scenie doprowadzały go do szewskiej pasji, mimo ich często spontanicznych za bardzo zażyłych stosunków…

Mechanicznie podpisał kilka autgrafów. Stanął obok jednej z dziewczyn.

– Dla? – Rzucił pośpiesznie.

– Dla Leny – usłyszał w odpowiedzi.

Miał już dość, emocje zabrały górę.

– Nie mogli dać ci innego imienia? – Buchnął, patrząc się z pode łba na szczupłą, ciemnowłosą kobietę. – Za to nie dostaniesz autografu – odchodząc od grupki rzucił w nią niedbale jej notesem.

Zaklął kilka razy pod nosem skręcając w ciemną uliczkę. W tej samej chwili usłyszał wściekającą się menadżerkę.

– Oszalałeś?! – Manuela zagrodziła mu wejście do busa. – Panuj Paddy, na litość boską! Co ona ci takiego zrobiła? – Trąciła go w ramię.

– Nic. Mam ostatnio dużo na głowie – przymknął oczy podirytowany.

– O tym pogadamy za chwilę… Teraz tam wrócisz. Przeprosisz ją za swój idiotyzm, zrobisz sobie sweet focię i dasz jej ten bilet na twój koncert – wręczyła mu świstek kolorowego papieru. – Po powrocie do Dortmundu, czeka nas poważna rozmowa – dodała groźnie i odeszła.

Michael spuścił głowę i zacisnął mocno powieki. Wściekał się na menadżerkę, aczkolwiek chyba bardziej sam na siebie. Wiedział, że tym razem przegiął i na nic są jakiekolwiek jego wyjaśnienia. Manuela wiedziała zawsze kiedy, gdzie i jak zareagować. Był jej za to dozgonnie wdzięczny oraz też za to, że zaczekała z ochrzanem, aż on zniknie z pola widzenia fanów.

Wyszedł zza rogu. Wyciągając zapalniczkę z kieszeni bluzy, obserwował dziewczynę. Grupka czekających tam ludzi z każdą minutą topniała coraz bardziej. Paląc papierosa, zastanawiał się jak wytłumaczy swoje zachowanie. A jak ona zrobi aferę? Widząc odchodzącą, z danego miejsca, ciemnowłosą dziewczynę, rzucił niedbale w bok niedopałek i pobiegł za nią.

– Zaczekaj… – będąc tuż za dziewczyną, chwycił ją za ramię.

– Boże… nie strasz! – Przestraszona, aż podskoczyła.

– Chciałbym cię serdecznie przeprosić, za moje nietaktowne zachowanie… Jestem przemęczony – podrapał się z zakłopotaniem po karku.

– Nie ma sprawy. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień – odpowiedziała wymijająco chcąc odejść.

– Hej, no nie dąsaj się – ujął jej dłoń. – W zasadzie, to mało kiedy robię sobie zdjęcia z fanami. Jednakże teraz, to ja zapytam się ciebie… Leno, czy zechcesz zrobić sobie ze mną selfie? – Zapytał, udając podniosłą chwilę. Wyjął z kieszeni spodni najnowszy model iphona.

– Wariat! – Zachichotały przysłaniając twarz rękoma.

– No chodź… Nie daj się prosić – skinął głową, a jego głos brzmiał coraz bardziej kusząco.

Dziewczyna, lekko rumieniąc się, ustawiła się nieśmiało do zdjęcia. Michael przeczesał, z wdziękiem, włosy przeglądając się w wyświetlaczu.

– Jak wyglądam? – Zalotnie puścił jej oczko.

– Perfekcyjnie, jak zawsze – odparła uciekając wzrokiem gdzieś w bok.

– Oj uwierz mi, że ja bardzo rzadko wyglądam perfekcyjnie – podszedł do niej i objął ją w tali. Nieświadomie jego palce przesunęły się niżej, lądując na początkowej bazie, gdzieś między lewym biodrem, a pośladkiem. Przywarł do niej stanowczo, za mocno, za blisko. Zdjęcie wyszło nadzwyczaj korzystnie.

– Mam coś dla ciebie… – wyjął z kieszeni pomięty bilet. – Chciałbym spotkać się z tobą po tym koncercie, tak prywatnie – dodał prostując palcami skrawek papieru.

– Wiesz, ze zabrzmiało to dwuznacznie – spojrzała mu w oczy.

– Nie zamierzam się tłumaczyć… Nie zrobię nic, na co mi nie pozwolisz – odparł łagodnie.

– To może od razu wyjaśnię… Jeżeli chodzi ci o łóżko, to sorry, ale pomyliłeś adresy – odburknęła szorstkim tonem.

– Chodziło mi o rozmowę… – zaczerwienił się jak nastolatek.

– Kup sobie najpierw w aptece medispirant. Chyba cierpisz na nadpotliwość dłoni, skoro nie potrafisz utrzymać ich w jednym miejscu – wypaliła z udawaną troską.- A teraz przepraszam, spieszę się na autobus powrotny – bez cienia uśmiechu oddaliła się.

Michael stał jak wryty. Nie wiedział co odpowiedzieć, ani jak ma się zachować… Julia na początku też go olała… Potrząsnął głową jakby chciał odpędzić te wspomnienia.

Wolnym krokiem powlókł się do busa, gdzie wszyscy na niego czekali… Usiadł na przednim siedzeniu obok kierowcy, bez słowa zapiął pas i zapatrzył się w boczną szybę. Manuela skinęła głową by ruszyli. Wiedziała, że Michaelowi zaczyna spadać forma. Wiedziała, że musi jak najszybciej zainterweniować, czeka ich poważna rozmowa.

~*~*~

 Po powrocie do Dortmundu, wszyscy zajęli się ustawianiem sprzętu na właściwe miejsce. Przed nimi kilka wolnych dni więc sprzęt nie będzie im potrzebny.

Michael stał w rogu, całkowicie wyłączony, myślami pływał gdzieś bardzo daleko.

– Chodź Paddy. Odwiozę cię do domu. Należy ci się odpoczynek – Manuela poklepała go po ramieniu.

– Co? – Ocknął się. – Nie, dzięki. Prześpię się w hotelu, rano wrócę do siebie – przetarł dłonią powieki.

– Nie ma w tym logiki, ale ok… – uniosła ręce. – W takim razie jedziemy do mnie, musimy pogadać – objęła mężczyznę ramieniem i udali się na parking.

W drodze do apartamentu Manuelii, Michael nie odezwał się ani słowem. Po 30 minutach byli już w mieszkaniu kobiety.

– Siadaj – wskazała palcem sofę, a sama zniknęła w drugim pomieszczeniu. Wróciła po chwili, w ręce trzymając dwie butelki wody mineralnej. – Alkoholu nie zamierzam proponować, ostatnio z nim przesadzasz – zaakcentowała ostatnie słowo wręczając mu butelkę z wodą.

– Wiem… – spuścił głowę.

– Paddy, co się dzieje? Czego mi nie mówisz? – Spytała siadając na dużym, czerwonym fotelu. Zdjęła szpilki. – Martwię się o ciebie … – dodała zmęczonym głosem,

– Pogubiłem się Pepa… Ostatnie miesiące to jakiś koszmar – westchnął. – Przecież już tyle czasu nie piłem, a o zdradach nawet nie miałem w głowie. Teraz, poszedłbym z każdą – odstawił butelkę na stolik i zasłonił rękoma twarz jakby ze wstydu. – Julia chciała czegoś więcej ode mnie, a ja odtrąciłem ją, bo chcę wrócić do żony – zaśmiał się cynicznie. – Ale nie do obecnej lecz do byłej… Zrozumiałem, że tylko z nią mogę stworzyć rodzinę, mogę być sobą i odzyskać sens życia… Kocham ją, nigdy nie przestałem jej kochać. .. A ona jest z moim bratem! Rozumiesz? Z Jimmym! – Uderzył rękoma w kolana. – Od zawsze z nim była! Spieprzyłem sprawę! Ale w głębi serca, po tym liście, łudziłem się, że pewnego dnia spotkamy się, a ja będę na tyle silny i odpowiedzialny, że ona pozwoli mi poznać … – urwał przełykając gorzko ślinę – … moje dziecko – dokończył drżącym głosem. Przytknął palce do powiek.

– Czekaj, czekaj… Coś mi tu nie gra – upiła łyk wody. – Jimm był zawsze odpowiedzialny za rodzinę. Co innego kariera… Ale rodzina stanowi dla niego fundament zasad moralnych. Od ponad 10 lat ma żonę, ma 3 dzieci, w tym jedna z jego córek ma poważne problemy zdrowotne. Nie wierzę by w tej całej sytuacji prowadził podwójne życie… Opowiadałeś mi, że każdemu pomoże we wszystkim. Pewnie pomaga jej z racji, że jest byłą bratową – przypatrywała się uważnie brunetowi.

– On powiedział, że to jego dziecko! – Wybuchnął płaczem.

– Wiesz gdzie ona mieszka obecnie? – Spytała przygryzając paznokieć. Michael pokręcił jedynie przecząco głową nadal zanosząc się płaczem, wpatrywał się w podłogę.

– Hej Paddy! – Kobieta przysiadła się obok na sofę. – Paddy, spójrz na mnie i skup się na tym co teraz do ciebie powiem… – chwyciła jego wilgotną od łez twarz w dłonie, zmuszając by na nią spojrzał. – Zrobisz to, co uznasz za słuszne… Ale Paddy, do jasnej cholery, bądź wreszcie dużym chłopcem i weź sprawy w swoje ręce! To od ciebie zależy, czy dowiesz się jaka jest prawda. Tylko to ty musisz być przekonany, że chcesz ją rzeczywiście poznać… Jeżeli nie, zostanie wszystko tak jak jest teraz. Natomiast jeżeli jesteś pewny, że chcesz ją znać, pomogę ci odnaleźć Stefanię. Porozmawiasz z nią. W ostateczności zażądasz badań… Nie powinnam cię w tym wspierać bo będę miała przez to kłopoty i masę dodatkowej roboty, ale jeśli masz chociaż cień przekonania, że jest to twoje dziecko, zrób to… Zakończysz w ten sposób, okrutnie długi czas żałoby… Przemyśl to, proszę. Pamiętaj, jakąkolwiek podejmiesz decyzję, ja muszę o tym wiedzieć by zabezpieczyć cię formalnie i zadbać o twoją karierę – dodała z troską. W myślach miała 100 różnych pytań i wersji ewentualnych wydarzeń. Najbardziej obawiała się reakcji Joelle. Paddy wniesie pozew o rozwód, a ona wywoła lawinę dramatu i kto wie jakich jeszcze kłopotów. Póki co Manuela nie mogła z nim o tym porozmawiać.

– Jeżeli mi nie wybaczy? Jeżeli nie będzie potrafiła mi zaufać by ponownie powierzyć mi rolę ojca dla naszych dzieci? – Pociągnął nosem. Chciał poznać prawdę. Ale czy czasami nie nastawiał się za bardzo pozytywnie? Czy brutalna prawda nie sprowadzi go na dno? A z drugiej strony, czy nowa rzeczywistość i związane z nią obowiązki nie przywrą go do muru? Może on wcale nie chce być dużym chłopcem? Ukrył twarz w dłoniach, a serce biło jak oszalałe.

6 myśli w temacie “15. BĄDŹ DUŻY

  1. Zaczyna mnie martwić zachowanie Michaela 😦 Mam nadzieję, że szybko odnajdzie właściwy kierunek w życiu. ps. Wiedziałam, że wcześniej, czy później wrzucisz coś na temat Leny z SMS 🙂 🙂 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję, że jesteś 🙂
      Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo „lubię” Lenę… znaczy potrzebowałam początku danego fragmentu… Ale może wątek będzie i sobie ulżę hahaha 😀
      Zachowanie Paddy’ego to temat rzeka. Rzeczywiście jest tak, jak mówi. Tylko przy Stefani był sobą… A wiesz z 13 lat już nie są razem… on miał wzloty i upadki, przywyknąć zdążył do takiego stylu życia. .. Poza tym trauma tragedii ciągle siedzi mu w głowie. Nie ufa sobie.
      Dzięki za komentarz
      Buziaki :*

      Polubione przez 1 osoba

  2. Ooo! Ciekawie! Paddy wie, że ma dziecko, a to dziecko wie, że jej ojcem jest brat Jimma. O Panie, ale galimatias! Na szczęścia ten rozdział był trochę spokojniejszy, Julka nie głupiala, bo było jej mało. Tzn głupiala, ale Rafał ja postawił do pionu. Kto by pomyślał, że on tak potrafi, co nie? Podoba mi się wątek Paadyego,bo takiego jeszcze nie było. A niech będzie rozpustny, gwiazda w końcu. W You are the reason był taki, że lubił panienki i był niemiły, ale to za czasów lat 90tych. Swoją drogą musisz przeczytać. Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ooo… tego opowiadania nie znam. Rzeczywiście muszę przeczytać. To znaczy Padd podejrzewa ,że ma dziecko, ale przez pewne wydarzenie z przeszłości on obawia się sam siebie i roli ojca…
      W sumie galimatias to dopiero będzie 😉
      Julia hmmm nie radzę sobie z jej charakterem. .. może dlatego, że jestem całkowitym jej przeciwieństwem 😉 … Nadchodzące części będą dla mnie trudne do pisania ponieważ Julia wróci do Rzymu i zupełnie nie mam pojęcia jak ułoży sobie relacje z Pablo. Jego samego w sobie widzę , może Was zaskoczę 😉
      No Rafał tak zareagował bo kocha Julię i boli go ,że może ją stracić, a Adam to jego przyjaciel i też wie jak trudna będzie to sytuacja dla niego…
      Ta część mi uświadamia jedno, że cholera chyba wcale ani Paddy, Jimm drży Pablo nie naprawi Julii. .. I chyba jedynym ratunkiem jest Rafał. .. czy to nie będzie on tym kimś Perfect, o którym śpiewa Ed Sheeran? 😉 Dla mnie to wow, że opowiadanie żyje swoim życiem!
      Dzięki za komentarze i że jesteś ❤
      Buziaki :*

      Polubienie

Dodaj komentarz