18. BAŚKA

do 18 ff — kopia

Z pewnością to ostatnia część przed świętami więc przyjmijcie ode mnie skromne życzonka 😊

Pisanych jajeczek,

Wierzbowych bazieczek,

Kiełbasy święconej,

Dużo chrzanu do niej,

Baby polukrzonej,

Kukiełki plecionej,

Zmartwychwstania w duszy

I Wiosny… po uszy!

Poza tym wspaniałych przeżyć podczas koncertów Kellysów w Polsce 😊

Dziękuję, że jesteście i czytacie blog już od tylu miesięcy!

Zapraszam do facebookowej grupy, tam mnóstwo informacji o planach w opowiadaniu

https://www.facebook.com/groups/1784289435195338/

Bo my na tej grupie nie tylko czytamy o fanfiku, ale też mamy różne spontaniczne konkursy.

Tym razem pierwszy fragment jest dziełem Aleksandry M. , która wygrała quiz na znajomość opowiadania Femme Fatale.

Jak dla mnie wyszło totalnie odlotowo 😊

N.

~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~~*~*~

Siedział przy biurku i kreślił coś na kartce, nie znał jej w ogóle a słowa o tym że An Angel kojarzy się z Kelly family a chór nie powinien , trochę go zaskoczyły. RUACH….jedyna taka płyta, mała trasa koncertowa w katedrach a ona kojarzy to z Nim. Czyżby słuchała jego płyt? Może była kiedyś na koncercie? W sumie jest w takim wieku że może jej mama jest jego fanką? Tyle pytań a żadnej odpowiedzi.

Już było grubo po północy więc postanowił się położyć.

Następnego dnia zadzwonił do drukarni aby zmienić nazwę na ulotkach. Co prawda już część była rozdana ale zgodzili się wydrukować nowe z nową nazwą RUACH.

– Mam tylko nadzieję że przyjdzie….

– Kto kochanie przyjdzie?- z zainteresowaniem patrzyła na niego żona. – Czyżbyśmy mieli gości?

Zaskoczyła go, nie wiedział, że już wróciła z pracy. Tak się kończy gadanie do siebie.

– Cześć kochanie jak dobrze że już jesteś – wstał z krzesła podszedł do ukochanej, przytulił ją delikatnie i pocałował w czoło.

– Dzisiaj wcześniej skończyłam ponieważ umówiłam się z księdzem w sprawie chóru i oczywiście mam nadzieję że będziesz mi towarzyszyć. Więc mam nadzieję że Twój tajemniczy gość zjawi się w inny dzień bo nie zdążę nic przygotować.

Zamilkł. Co miał jej powiedzieć. Że poznał dziewczynkę podobną do jego córki Patty. Że tak od 15 lat sobie ją wyobrażał. Że tak będzie wyglądać jak dorośnie. Śliczna. Mądra. Utalentowana. A zarazem pyskata jak jej mama Stefania…..jego pierwsza miłość i….

– Patrick czy ty słyszysz co ja do Ciebie mówię? Zjemy w domu czy na mieście?

-To Barby….

– Co Barby, nie rozumiem? Czy możesz mówić jaśniej? – Odkąd przekroczyła próg domu i zobaczyła męża dziwnie się zachowywał. Oczywiście fizycznie był obok niej ale myślami nie tu, nie z nią. Coraz częściej mu to się zdarzało. Z daleka mogłoby się wydawać że ich małżeństwo to sielanka. Każdy im zazdrościł. Ale wewnątrz coś było pomiędzy nimi albo ktoś. Przeszłość, nowa znajomość, praca, dziecko. Raczej brak dziecka.

Na tą myśl oczy zaszkliły się bezbarwna cieczą.

– Dzwoniła Barby. Dawno z nią nie rozmawiałem . Nawet nie mogę sobie przypomnieć kiedy. – Musiał skłamać. Nie może jej powiedzieć prawdę. Nie teraz. Barby…. kiedy z nią rozmawiał? Aż wstyd mu się zrobiło przed samym sobą bo nie pamiętał. Jego ukochana siostrzyczka. Kiedyś to ona była jego podparciem, zawsze wierzyła, że będzie szczęśliwy, że los uśmiechnie się do niego po tych wszystkich tragediach.

– I co chciała Twoja Święta siostrzyczka. Czyżby przeprosić?- z nerwów zaczęła obracać złotą bransoletka. Prezent od męża na 1 rocznicę ślubu.

– Zaprosiłem Ją na obiad w najbliższy weekend. Oczywiście z rodziną. Mam nadzieję że udało mi się ją przekonać i w końcu nas odwiedzi – kłamstwo szło mu tak gładko, że sam zaczyna w to wierzyć.

Zbladła. Ona tutaj . Po tym wszystkim co od niej usłyszała. „Nie warta jesteś mojego Brata”, ” Zobaczysz, że cale zło obróci się przeciwko Tobie”, ” On kochał tylko raz i drugiej takiej miłości nikt mu nie zastąpi ”

– Kochanie ale czy obiad jest konieczny? Myślisz że potrawy wszystko zmienią, a my padniemy sobie w ramiona. I wybaczę jej wszystko? – Ale tak na prawdę nie tym się przejęła. A co jeśli ona przyjdzie i powie mu prawdę. On nigdy jej tego nie wybaczy. Na pewno nie To.

– Kochanie czas leczy rany i wydaje mi się ze to dobry moment aby było jak dawniej. – Tak, teraz jest pewien że musi do niej zadzwonić. Nie z powodu kłamstwa ale dlatego że gdzieś głęboko zaczął czuć pustkę po stracie kontaktu z nią. -To moja siostra i powinniśmy żyć w zgodzie.

– Dobrze kochanie. Zgadzam się. I obiecuję zrobić najpyszniejsza kaczkę w całej Europie. I będę bardzo miła. Tylko proszę już pośpiesz się bo spóźnimy się i nici z chóru – musiała już skończyć ta rozmowę. Te imię działało na nią jak płachta na byka. W pośpiechu zaczęła wkładać płaszcz.

– Dziękuję kochanie. Po spotkaniu zapraszam Cię na pyszną kolację. Tylko my we dwoje.- teraz tylko pozostaje mu zadzwonić do siostry. Oby wszystko się udało.

~*~*~

Około południa, Dortmund.

– Już myślałam, że wyparowałaś jak kamfora – kobieta zaśmiała się, gdy Stefania otworzyła drzwi.

– Zabrałam wolne – wymruczała zbolała Stefania.

– Wiem, powiedzieli mi w salonie – weszła do środka. – Choroba czy kac? – Zabawnie trąciła przyjaciółkę w ramię.

– Migrena – odparła masując sobie skronie.

– Yhm… – pokiwała głową wchodząc do kuchni. – Powód ten sam co zawsze? – Spytała ironicznie.

– Oj Barby, nie chcę o tym mówić – skrzywiła się siadając ciężko na krzesło. – Za to ty wyglądasz rewelacyjnie – uśmiechnęła się życzliwie…. Kurtka i spodnie ze skóry, wysokie szpilki w kolorze fuksji; schludne do ramion loki w kolorze ciemnego blond; mocny makijaż. – Wyglądasz ślicznie… Ulala… co za figura – puściła oczko.

– Ujmę to w ten sposób… w ramach ugody podczas rozwodu mąż zapłacił za kilka, drobnych, operacji plastycznych … żal było nie skorzystać – roześmiała się podchodząc do kuchennego blatu.

– Nic nie wiedziałam – Stefania spojrzała się przepraszająco.

– Daj spokój – machnęła ręką zalewając kawy. – Nikt nie wiedział. Postanowiliśmy rozstać się dyskretnie, bez zbędnych emocji – dodała krojąc cytrynę. Sięgnęła po dzbanek z wodą i czystą szklankę. Z górnej szafki wyjęła tabletki przeciwbólowe. Ułożyła wszystko na tacy. – Nic się tutaj nie zmieniło – stwierdziła stawiając tacę na kuchennym stole i usiadła naprzeciw Stefani.

– Jezu, nie cierpię tej twojej mikstury… mocna, czarna kawa z dużą ilością cytryny – wzdrygnęła się.

– Zawsze pomagało – zauważyła Barby.

– Taaa… – zaśmiała się. – I co mam każdy smutek zajadać tabletkami? – Prychnęła.

– Wiesz doskonale, że nie… Ale nie katuj się bólem tylko dlatego, że twój mąż był lekomanem – westchnęła.

– Były … – poprawiła przyjaciółkę.

– Och, rzeczywiście … zapomniałam – uśmiechnęła się pod nosem. – Przeszły czy przyszły… co za różnica – zacmokała.

– Wredna… – przewróciła oczami.

– Nie wredna lecz szczera – wytknęła zabawnie język.

– Ale jesteś upiardliwa, tak samo jak twój brat – zaśmiała się. – Ohydne – odparła ze skrzywioną miną odstawiając pusty kubek po mieszance przygotowanej przez Barby.

– Ale który brat? Mam ich kilku… – wywróciła teatralnie oczy.

– Jimmy… – spoważniała Stefania.

– Coś się stało? – Zaniepokoiła się Barby.

– Niby nic… Wiesz, że jestem mu wdzięczna, że pomaga mi, nam, przez tyle lat. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby nie jego pomoc, to nie byłoby mi obecnie tak łatwo i komfortowo. Ale ja nie mogę cały czas udawać, że nie przeszkadza mi to… jego uczucie do mnie – przymknęła oczy jakby ze wstydu. – Wydaje mi się, że on coraz bardziej zatraca się w tej relacji… W dodatku Adele traktuje za swoją córkę – urwała na moment, było jej niezręcznie. – Aimee praktycznie dla niego nie istnieje, ciągle się jej czepia…

– Coś bym powiedziała, ale powstrzymam się… Stwierdzę tylko, że dość kiepsko to wygląda – westchnęła Barby. – A no właśnie jak się ma Adele?

– Dobrze. Sukces goni sukces. Co do wyboru szkoły to Jimmy miał rację. Radzi sobie świetnie, jest w klasie z Aimee… Odżyła po przeprowadzce … Ale martwi mnie, że jest za bardzo zżyta z Jimmym – zamyśliła się.

– Potrzebuje ojca… – skwitowała Barby.

– Nie zaczynaj… – Stefania uniosła błagalnie ręce.

– Prędzej czy później i tak dojdzie do tego, że będzie chciała go poznać – spojrzała się wymownie.

– Ale to będzie jej decyzja – przytknęła palce do skroni.

– A ty, spotkałaś się z nim? Wie, że tu mieszkacie? – Barby nie miała zamiaru odpuścić.

– Wpadliśmy na siebie na cmentarzu – przygryzła wargę.

– No i jak było? Opowiadaj – Barby z zaciekawieniem przygryzła paznokieć.

– Nie… nie ma o czym… daj mi spokój – warknęła.

– Ok , ok … O której wraca Adele? – Zmieniła temat.

– Wieczorem… Siedzi u Aimee i uczy się katolickich piosenek. W czwartek ma jakieś przesłuchanie do chóru kościelnego – prychnęła.

– Serio? – Zapytała z niedowierzaniem Barby.

– Podobno można uzyskać za to dodatkowe punkty do stypendium – przewróciła oczami. – Ona jest cholernie precyzyjna i pilna. Niczego nie odpuści .

– Po tatusiu… – zaćwierkała Barby.

– Chyba kpisz… – zadrwiła Stefania, po czym obje wybuchnęły śmiechem.

~*~*~

Była godzina 16 gdy Adam niepewnie przekroczył próg klubu.

Od samego rana męczył go straszny kac, aczkolwiek nie był pewny czy to skutek sporej ilości wypitego alkoholu czy to jednak sumienie… Musiał przeprosić Jadzię. Podszedł do baru.

– Cześć… możemy pogadać? – Zwrócił się do kobiety, która starała się z całych sił go ignorować. Widząc to Adam kontynuował. – Jest mi wstyd za moje wczorajsze zachowanie. Bardzo cię przepraszam. Dobrze wiesz, że tak nie myślę – uśmiechnął się przepraszająco.

– Podać coś? – Zapytała obojętnym tonem. – Jeżeli nie, to proszę odejść od baru.

– Zostaw ją. Ona chodzi ostatnio cały czas nadąsana i nikt nie zna powodu – Basia, była dziewczyna Adama, stanęła obok niego. – Może my porozmawiamy? – dodała. – Martini, takie jak zawsze – rzuciła do Jadzi.

– Nie mamy o czym – wymamrotał nadąsany.

– Myślę, że mamy… – zlustrowała mężczyznę wzrokiem. – Może usiądźmy, tam w rogu – zaproponowała ustronne miejsce, odpowiednie na prywatne rozmowy.

Skinął głową i udali się we wskazane miejsce w lokalu. Usiadł bez słowa oczekując na rozmowę.

– Jesteście razem, ty i Jadzia? – Zapytała niepewnie.

– Że co? – Zaśmiał się zaskoczony. – A w ogóle to nie powinno kogokolwiek obchodzić. Co się wtrącasz w nieswoje sprawy!

– Bo nie chcę, aby spotkał ją podobny los – odburknęła.

– Możesz jaśniej – rzucił oschle.

– Kochałeś Octawie, a jakoś to nie przeszkadzało ci umawiać się z Nicole. Nawet przed swoim ślubem przespałeś się z nią. Octawia nie żyje przez twoją głupotę! Kto normalny, dzień po ślubie, proponuje rozwód, przyznaje się do zdrady i do miłości do innej kobiety? W dodatku rozpoczynając podróż poślubną … – uniosła głos na moment.

– Zamknij się. Nie masz prawa o tym mówić – syknął wściekle.

– A kto upoważnił ciebie do rujnowania życia zarówno swojego jak i innych? Krzywdzisz wszystkie kobiety, które znajdą się w twoim zasięgu, tylko dlatego, że nie są Nicole… Uważasz, że skoro nie bijesz to nie mogą mówić o krzywdzie i nie mają prawa mieć do ciebie pretensji o rozpad związku… A wiesz jak cholernie boli gdy partner nigdy nie okazał tobie uczuć; Kiedy nie możesz pocałować ukochanej osoby; kiedy jesteś odtrącany za każdym razem gdy próbujesz się zbliżyć; kiedy ciągle słyszysz jaki jesteś beznadziejny? Wiesz jak boli gdy słyszysz imię innej kobiety, wypowiadane przez ukochaną osobę, zasypiając w jednym łóżku? Zrozum, że nikt w związku nie chce być wyłącznie przyjacielem. Chce być się najważniejszym, szczególnym, kochankiem. Kimś, kto uzupełnia brakujące elementy życia drugiej osoby, kogoś kogo dana osoba pożąda… a ty pożądasz wyłącznie Nicole. Przepraszam, ale nie mogę patrzeć jak ucieka ci życie między palcami, a ty jesteś aż taki bierny. A może jesteś zwyczajnym głupcem? – Odwróciła twarz w bok, by Adam nie zauważył jej łez.

– Coś jeszcze, czy to koniec już rozkminków? – Spytał niewzruszony.

– Daj mi jeszcze chwilę, proszę – wzięła głęboki oddech.

– Pięć minut – zaznaczył stanowczo.

– Oj jaki szlachetny – zadrwiła upijając spory łyk wina. – Adam, bez względu na to jak bardzo cierpiałam, emocjonalnie, u twego boku. Cholernie mi zależy na twoim szczęściu. Kilka miesięcy temu chciałam nawet zawalczyć, o ciebie, raz jeszcze… Ale wtedy, znowu, pojawiła się ona. Adam, błagam cię, nie pozwól by miała w rękach twój los. Nie kreuj jej na jakąś pieprzoną femme fatale – ujęła czule jego dłoń. – Jeżeli kochasz Nicole, to zawalcz o nią, ale nigdy więcej nie żebraj o jej miłość… Jesteś cudownym facetem, ale dopóki nie weźmiesz się w garść, pozostaniesz zwykłym gnojkiem… Przeprowadzam się do Krakowa. Muszę mamie pomóc w opiece nad babcią. Jednak nie mam zamiaru nigdy więcej tu wracać i utrzymywać jakiekolwiek kontakty z większością osób jakie tu poznałam, a zwłaszcza z tobą – puściła jego rękę i ukryła dłonie w kieszeniach. – Już nigdy więcej nikogo nie rań… Nie każda kobieta to wytrzyma… Dbaj o Jadzię. Ona teraz będzie potrzebować twojego wsparcia… Gratulacje i żegnaj – wstała i bez oglądania się za siebie opuściła lokal.

Adam siedział jak wmurowany, oszołomiony monologiem byłej dziewczyny. Aczkolwiek było w nim ziarenko prawdy. Powinien zawalczyć o Nicole…

~*~*~

Godzina 20, Dortmund.

Siedzieli w ekskluzywnej restauracji. Dla Joelle był to z pewnością udany dzień. Od dawna nie była tak bardzo podekscytowana czymkolwiek … Aczkolwiek dla jej męża już niekoniecznie ów dzień był przyjemny. Wolałby być, w danej chwili, gdzieś daleko… Manuela po raz kolejny przypomniała mu o umowie z wytwórnią co do rozszerzenia ostatniej jego płyty. Znowu ma konkurować z rodziną…. Termin nieubłagalny, okolice grudnia bieżącego roku… Ma być co najmniej siedem pozycji, a on nie napisał ani jednego słowa, to ani jednej piosenki…. A gdyby tak popracować nad tekstem z Turnov i skomponować do niej melodię? A czy on będzie wstanie to kiedykolwiek publicznie zaśpiewać?

– Patrick, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Oburzenie żony wyrwało go z zamyślenia.

– Słucham… Po prostu jestem trochę zmęczony – przetarł dłonią powieki.

– Nie spałeś w nocy. Chodziłeś po domu. Przeglądałeś jakieś papiery… Co się dzieje? – pogładziła z troską dłoń męża.

– Nic… Praca, praca, praca – wymusił uśmiech.

– Boże… A ja zmuszam ciebie jeszcze do pomocy przy chórze kościelnym – zmartwiła się.

– Nie. To akurat robię z przyjemnością – zapewnił żonę.

– A właśnie… dlaczego zmieniłeś nazwę? – Jej głos nie zabrzmiał zadawalająco.

– Patrząc od strony wiary to Ruach jest znacznie bardziej wartościowe… – zaczął wyjaśniać.. – Poza tym ta nazwa nie kojarzy się bezpośrednio z Kelly Family – dodał niepewnie drapiąc się po karku.

– Ta twoja duma – zakpiła.

– Chcesz mieć kłopoty z fankami, proszę bardzo – uniósł ręce lekko zirytowany.

– Mogłeś przynajmniej poinformować mnie wcześniej, a nie, że wychodzę na głupka przy księdzu – założyła ręce na piersiach obrażona.

– Joelle, znam się na tym. Zaufaj mi – podsumował temat. W tej samej chwili rozdzwonił się jego telefon. – Przepraszam. Muszę odebrać – wstał wpatrując się w wyświetlacz.

Numer nieznany. Ciekawe kto dzwoni o takiej porze…

– Michael Patrick Kelly przy telefonie. Z kim mam przyjemność rozmawiać? – Wyrecytował wychodząc na zewnątrz.

– O kurwa! Dorabiasz jako telemarketer czy doradca duchowy? – Usłyszał znajomy histeryczny śmiech. – Żałuj, że nie słyszałaś – usłyszał ciszej, jakby rozmówca mówił do innej osoby.

– Barby? – Zapytał niepewnie.

– No raczej, nie inaczej… Jest mi okropnie przykro, że skasowałeś mój numer, braciszku – zaćwierkała.

– Zmieniłem model telefonu i jeszcze nie zdążyłem wprowadzić wszystkich kontaktów – skrzywił się. Zabrzmiało to idiotycznie. Co miał powiedzieć? Miał przyznać się, że usunął numer siostry z telefonu ponieważ miała racje co do Joelle jak i kwestii jego małżeństwa.

– Spoko, spoko… Rozumiem, że teraz do szczęścia wystarczy ci żoneczka i Sony. Nie potrzebujesz rodziny – wykpiła go.

– Coś się stało, że dzwonisz? – Nie chciał się kłócić więc powstrzymał się przed złośliwym komentarzem.

– Siedzę sobie z najlepszą przyjaciółką przy winku… Wiesz mamy taki babski wieczór… Może kogoś sobie zaprosimy? – Oznajmiła melodyjnie.

– I co w związku z tym? – Nie bardzo rozumiał o co chodzi siostrze.

– Jestem w Dortmundzie… Chciałam odwiedzić Jimma, ale pojechał z resztą family kończyć jakiś dokument o zespole… więc wpadłam do ukochanej przyjaciółeczki… Nikt nam nad głową nie buczy z tego też powodu postanowiłyśmy się zabawić. Wiesz, jej też należy się reset, a nie tylko dziecko i praca. Sam rozumiesz? A no, może nie rozumiesz… Kiedy możemy się spotkać? – Spytała jakby nigdy nic.

Nastała niezręczna cisza. Doskonale wiedział, że Barby powiedziała to celowo. Nie musiał długo łączyć ze sobą informacji… Była u Stefanii… Mocno zacisnął powieki, a jego serce biło jak oszalałe.

– Możemy spotkać się nawet dzisiaj. Podaj tylko adres – z trudem powstrzymywał emocje jakie nim targały.

– Chciałbyś… – wykpiła brata.

– Nic wam nie brakuje? Może coś wam dowieść ze sklepu? – Nie dawał za wygraną.

– Oj, my nie potrzebujemy takich zapasów alkoholu co ty… Same dajemy sobie świetnie radę…

– Barby, proszę, nie rób ze mnie gorszego kretyna niż jestem – czuł się bardzo niekomfortowo.

– A to w ogóle da się zrobić? – Zaśmiała się wrednie. – W sumie to możesz coś dla nas zrobić…

– Nie ma sprawy … Powiedz tylko co – przygryzł wargę w napięciu.

– Poleć nam dobrego striptizera – zacmokała.

– A co ja niby gej żeby znać takich ktosiów? – Oburzył się. – Poza tym to niedopuszczalne… – poczuł, że robi się zazdrosny.

– Wyluzuj… nie jesteś święty – odparła ironicznie.

– Co powiesz na niedzielę? – Musiał zmienić temat. – Pasuje ci? Wpadniesz do nas na obiad – zaproponował. Przynajmniej żona nie doczepi się, że ją okłamał.

– Masz Alzheimera? – Wypaliła ostro. – Jakie rodzinne obiadki mi proponujesz? – Warknęła. – Doskonale wiesz, że twoja żonka to najchętniej by mnie otruła gdyby tylko mogła.

– Ale po co dusić w sobie te stare, negatywne emocje – starał się przekonać siostrę.

– Nigdy w życiu – oznajmiła.

– Ok… – zaczął gorączkowo zastanawiać się nad innym rozwiązaniem. Nie mógł odpuścić spotkania z Barby. Ona ma przez ten cały czas bardzo dobry kontakt ze Stefanią. A skoro tak, to jeżeli on naprawi relacje z siostrą, ona przekona Stefanię by dała mu ostatnią szansę…. Tylko jedna osoba była wstanie pogodzić go z Barby. Uśmiechnął się podstępnie. – Wiesz co… to może wybierzemy się, tylko we dwoje, do Teodory. Ostatnio podupadła na zdrowiu… – udawał zatroskanego.

– W sumie już od dawna u niej nie bywam – zamyśliła się.

– Pyta się często o ciebie – ciągnął dalej. – Ona czuje się bardzo samotna – dodał smutnym tonem.

– Dobra, daj mi znać kiedy lecisz. Spotkamy się na lotnisku … No to cześć – zakończyła pośpiesznie rozmowę.

Uśmiechnął się triumfalnie, a zarazem odetchnął z ulgą. Schował telefon do kieszeni.

Odzyska Stefanię i wszystko wróci do normy.

– Pomożesz, prawda? – Spojrzał się z nadzieją na ciemne już niebo. Dan zawsze był im przychylny. On jeden z nielicznych widział w nich jedyną, prawdziwą miłość aż po grób.

2 myśli w temacie “18. BAŚKA

  1. Jestem ciekawa, jaką rolę odegra Barby ☺. Trochę dziwnie mi się przestawić na Twoją wizję Basieńki, ale to nie pierwsze zaskoczenie, jakie mi zaserwowałaś więc czekam, czekam 😊

    Polubione przez 1 osoba

    1. W sumie na początku Barby miała być po coś zupełnie innego niż jest teraz… obecna wizja jest taka,że jej „misja” jest złożona 😉 … poza tym ktoś musi trzymać za łeb braci Kelly 😉
      Moja Barby ma charakter , nie chcę przedstawiać jej chorej, bezbronnej bez szans na lepsze jutro… Kiedyś była pełna werwy, uśmiechnięta jak na TR … Niech taka zostanie, co nie wyklucza tego przez co musiała przejść w przeszłości
      Dziękuję, że jesteś i piszesz :*
      Buziaki :*

      Polubienie

Dodaj komentarz